Forum

Już wkrótce
  • "JLA - Liga Sprawiedliwości: Saga o błyskawicy" (WKDCBiZ) - 24 kwi 2024,
  • "Mroczny kryzys na Nieskończonych Ziemiach. Tom 2" - 15 maj 2024,
  • "Nightwing. Bitwa o serce Blüdhaven. Tom 2" - 29 maj 2024,
  • "Batman. Pogromca sprawiedliwości. Tom 2" - 29 maj 2024,

Rozdział 4

Rezydencja Bruce’a Wayne’a najpiękniej wyglądała po zmierzchu. Na niewielu punktach gmachu znajdowały się światła, które mimo swej intensywności dawały znikomą ogromnej twierdzy. W dodatku były rozmieszczone w miejscach, które bardziej je skrywały, niż wyzwalały życie w ciemnej i ponurej rezydencji.

Gdy dochodziła północ, światła gasły, ale tylko dlatego, by nie nanosiły jarzących smug na obiekty, które przemieszczające się na dole , musiały pozostać niezauważone. Było to zbyteczne, gdyż Batmobil wyjeżdżał dobrze zakamuflowanym tunelem, jednak Bruce wolał zachować minimalną ostrożność. Kim uważała, że chwilami przesadza, ale znany ze swej dokładności Wayne wyruszał wtedy, gdy był pewny, że wszystko zostało zrobione skrupulatnie.

Dziewczyna siedziała na czymś w rodzaju poddasza za swoim oknem i obserwowała niebo, które każdej nocy w cieplejsze dni było niesamowitym witrażem. Kim obejmowała rękami kolana i ubrana w dresową bluzę, obserwowała świat takim, jakim chciała go widzieć. Ze zjawiska takie jak spadające gwiazdy są tylko możnością natury, że nie okażą się jakimś ufoludkiem czy co gorsza super herosem, którego analiza będzie pierwszą rzeczą, jaką dokona jej dziadek od momentu zetknięcia się tego dziwadła z ziemią. Czasami zastanawiała się, jak to możliwe, że ona i Bruce Wayne są rodziną.

Kim zmrużyła oczy, rozważając ten wątek. Jej matka była córką Batmana z nieformalnego związku, właściwie to w ogóle nie wiedział, że jest ojcem. Zupełnie przypadkowo Nikki znalazła się w Gotham, gdzie miała poddać się niezwykle tajnej misji, pod kryptonimem „Desire”. Takim przydomkiem się posługiwała, które było jednocześnie jej drugim imieniem. Kim wyciągnęła nogi, czując relaksację, gdyż uwolnione członki mogły się rozprostować.

Ale nie miała żadnego pojęcia na temat kobiety, z którą Wayne miał dziecko. Bruce twierdził, iż była to przelotna znajomość, której finał skończył się w ogromnym łożu bogatego playboya. Po odbyciu stosunku Wayne rzekomo rozstał się z kochanką i nigdy więcej się z nią nie spotkał.

Kim zmarszczyła brwi i poczuła na karku chłodny wiatr tej nocy. Kolejnej, której Bruce się poświęcił z całkowitym oddaniem od innych spraw. Ciekawe, czy pamiętał że za dwa dni są urodziny Kimberly.

Dziewczyna , asekurując równowagę, stanęła w pozycji pionowej na dachu i zaczęła się przechadzać. Bruce nie miał żadnych nadludzkich mocy, ale może jej babka była jakąś niezidentyfikowanym super bohaterem? Może ma po niej jakieś paranormalne zdolności, bo w spadku po Wayne’nie odziedziczyła jedynie zawziętość i upór. Kim stanęła na krawędzi jednego wyłomu w twierdzy i spojrzała w dół. Było kilka metrów, a upadek skończyłby się natychmiastową śmiercią z całkowitym zgruchotaniem najdelikatniejszych kostek i chrząstek. Kim zobaczyła, że strop się kruszy pod manipulacją jej stopy, więc się trochę cofnęła.  Patrzyła na noc, która była macierzą Batmana. Jego, nie jej.

Kim zaczęła wykonywać lekkie ruchy biodrami , udając, że tańczy. W dzieciństwie marzyła, by spełniać się w balecie, Bruce się nawet zgodził, jednak zwichnięcie kostki wykluczyło całkowicie dziewczynkę z jej ulubionych zajęć.

Kim wykonała obrót, a jej długie włosy włączyły się w taneczne uniesienie. Odbijały się od jej twarzy, talii, szyi, pośladków. Panowała całkowicie nad sytuacją, była w swoim żywiole. Ostatnią pozę wykonała  z wyciągniętymi do góry rękoma,  głowę miała wyniesioną do przodu, oczy zamknięte. Zamarła w bezruchu, czuła adrenalinę, którą wyzwalało jej ciało.

Potem opadła do normalnej pozycji i wspięła się wyżej. Teraz oglądała świat ze średniej dopuszczalnej wysokości twierdzy Wayne’ów. Trzymała się drobnej wieżyczki, czuła chłostanie wiatru na plecach. Analizowała, że Bruce nie zmienił się przez te lata w ogóle. Zawsze skupiony tylko na Gotham, było ono centralnym punktem w jego życiu. Stanowczość i chłód, a także konsekwencja, w tym dyscyplina słowna, to charakteryzowało osobę Batmana. Był wymagającym trenerem dla wszystkich trzech Robinów, Tim Drake długo pracował, by Bruce go docenił. Poddawał się heroicznym treningom, czasami funkcjonował przez wiele dni bez jedzenia i wody, by zrobić wszystko tak, by jego mentor był zadowolony. A gdy kończył jedno, zaczynał drugie …

Kim zamknęła oczy. Przypomniała sobie scenę, w której Bruce nie raz wystosowywał swoją oficjalność, jednak tu był tak zasadniczy i obojętny, że doprowadził wnuczkę do łez. Było to podczas jednego bankietów, gdzie Wayne, jako główny sponsor wycieczki dla dzieci z biednych rodzin, rościł sobie zaszczyty i gratulacje. Ubrany w drogi garnitur, o figurze atlety, przywoływał niemoralne skojarzenie wielu bogatych, lecz znudzonych  swymi mężami pań i zawiść wielu wpływowych biznesmenów.

Bruce, o nienagannych manierach i twarzy modela, dawał więcej niż mógł się spodziewać.

Kimberly miała wtedy siedem lat. Była uroczą dziewczynką o eleganckiej, niebieskiej sukience, zamówionej specjalnie na tę uroczystość. Była to jedyna okazja, że uczestniczyła w bankiecie, gdyż imprezy Bruce’a skupiały tylko i wyłącznie dorosłych, z rzadka nastolatków, a co dopiero dzieci ! Kim weźmie udział w takim splendorze, gdy skończy wymagane siedemnaście lat. To, że teraz tu była, wymógł Alfred- przecież mała się w istocie zanudzi w swoim pokoju ! W dodatku nikt nie zauważy jej obecności. I tak w istocie było- bawiła się grzecznie pod stołem. Bruce rozmawiał właśnie z Lexem Luthorem, wtedy burmistrzem Gotham.  Był to szczupły mężczyzna, który zasłynął skandalem, żeniąc się z kobietą młodszą od niego o ponad 20 lat. Z pierwszego małżeństwa miał córkę, która była już nastolatką, obecna pociecha była w wieku Kim. Luthor przyprowadził je obie na bankiet u Wayne’a. Starsza, Jasmine, wyglądała na spokojną i opanowaną, młodsza była jej całkowitym przeciwieństwem. To żywe nad wyraz dziecko miało na imię Emma.

Luthor smakował właśnie najlepsze wino Bruce’a, gdy żywa jak ogień Emma zanurkowała pod kolejny stół i z krzykiem zachwytu na czworakach przemierzała te fascynujące dla siedmiolatki tunele.

– Twoja córka ma szerokie rozeznanie dotyczące tego, czego nie widać z wierzchu- zauważył Wayne, kładąc silny akcent na wypowiedzianym zdaniu i zwilżając wargi w bursztynowym płynie. Zawsze był bardzo ostrożny co do ilości spożywanego alkoholu. Musiał trzymać stan gotowości w każdej chwili. W końcu był Batmanem.

– Emme lubi dostawać to, co chce- Lex Luthor wyszczerzył usta w wyuczonym uśmiechu, który miał zawsze przygotowany w przypadku niespodziewanego zdjęcia- jeśli chce sobie pobiegać, nigdy jej tego nie odmawiam. Umie postawić na swoim ! Wdała się we mnie !

– Moja wnuczka wie, co jej wolno, a czego nie- Bruce lekko zmarszczył brwi, a palec na kieliszku lekko wbił się w ściankę naczynia- jeśli przekroczy określoną granicę, zawsze musi się liczyć z konsekwencjami swojego czynu. Może z lekka konserwatywne metody, ale preferowane w mojej rodzinie od wieków. Dziecko trzeba trzymać krótko, a wtedy nauczy się szacunku dla siebie i do ludzi, których napotka na swej życiowej drodze.

– I mówi to facet, który nigdy nie miał dzieci !- Luthor zaśmiał się, obejmując Wayne’a ramieniem i polewając swój garnitur alkoholem, który spowodował, że koszula przylgnęła do klatki piersiowej burmistrza. Bruce, zdystansowany, uśmiechnął się lekko, jednak już miał dość tej korupcyjnej pijawki, który wepchał się na bankiet niezaproszony, do tego jeszcze zabrał swoje dzieciaki, a najmłodsze to prawdziwy demon i nie może usiedzieć na tyłku, wszędzie niesie smarkatą !

Nagle rozległ się wrzask i spazmatyczny szloch małej Emmy. Luthor ruszył przodem, bezceremonialnie usuwając kelnera ze swojej drogi, który pchnięty łokciem burmistrza upadł, tłukąc i wylewając zawartość tacy. Bursztynowy płyn przywarł do posadzki i szybko wysechł, zmieniając pewny grunt na klejące się kafelki. Bruce zmarszczył brwi i nie chcąc byś świadkiem rodzicielskiej połajanki, skupił wzrok na jakichś chichoczących damach.

– Coś ty narobiła, smarkulo?!- pełen wściekłości głos Luthora przeszył całą salę, a jakaś kobieta odparła z oburzeniem:

– Przecież to tylko dziecko !

Gdyby ten szloch nie był mu znajomy, Bruce nie zwróciłby na to uwagi. Gdy chodziło o autorytet rodzica, naturalnym było, że się nie wtrącał. Nawet jeśli miało to miejsce w jego domu. Jednak tu wyraźnie płakała jego wnuczka, więc to była jego sprawa. Bruce szybkim krokiem dotarł na miejsce, gdzie Kim przecierała piąstkami oczy, zaś Luthor klęczał przy swojej córce, wrzeszczącej wniebogłosy. Emma była cała brudna od ponchu. Niektóre panie trzymały wysoko swe dłonie, unosząc rąbki sukien tak, by ich dolna część nie umaczała się w czerwonym płynie. Wiedziały jednak, że nie ocalą butów.

– Wayne, ten twój cholerny dzieciak wszystko spieprzył !- Luthor ze złością wycierał swoją kieszonkową chustką plamę na sukience córki, nie zwracając uwagi, że tylko ją powiększa.

Bruce zmarszczył brwi i odrzekł zasadniczym tonem:

– Sprawy nie można przesądzać, jeśli nie wiesz, kto zawinił ! Poza tym pozwolisz, że wymogę na mojej wnuczce wyjaśnienie tej sprawy !

Po tych słowach Wayne przykląkł koło dziecka swojej córki i spytał łagodnie:

– Kimberly, czy możesz mi powiedzieć, co tutaj zaszło? Dlaczego Emma płacze?

Wnuczka przestała wycierać sobie rękami powieki, które były lekko opuchnięte od ciągłego tarcia. Jej oczy wyglądały teraz, jakby od dawna nie miały snu.

– Dziadku, Emma jest głupia i tyle !- dziewczynka spojrzała z ogromną antypatią na córkę Luthora- jak jeszcze …

– Kimberly- głos Bruce’a zabrzmiał ostrzej, zniknęła aksamitna nuta, jaką wyrażał jeszcze przed chwilą- nie wolno nikogo nazywać głupim, gdyż w ten sposób dokuczasz tej osobie ! Czy to ty rozlałaś poncz? Hmm?- na końcu Wayne dał zaznaczenie, które wymusiło na jego wnuczce szybką odpowiedź. Jeśli zwlekała, znaczyło, że próbuje wymyślić na swoje przewinienie treściwe wytłumaczenie.

-To Emma wylała poncz- odpowiedziała Kim, patrząc pewnie na Bruce’a, którego czujne spojrzenie, z lekko zwężonymi źrenicami, którego uwagi nie zakłóciłoby nic i  tak starannie doprecyzowane na wszystkich zbirach.

– Ale Emma sama nie wylałaby ponczu i by z tego powodu nie płakała- Wayne podniósł do góry jedną brew- Kimberly, wydaje mi się, że nie mówisz prawdy i chcesz, by sprawa wypadła na twoją korzyść. Przeproś proszę swoją koleżankę …

– Nie !!- dziewczynka wrzasnęła z obcą dla niej złością i zawziętością. Miała zmarszczone brwi, nadające jej stanowczość decyzji- nie mam za co jej przepraszać !

Bruce’a poraziło totalne zaskoczenie, jednak starannie zakamuflował to. Po raz pierwszy wnuczka mu przerwała, nieważne czy to w obecności tylu ludzi, czy jakby rozmawiał z nią sam. Jej odpowiedź była kumulowana przez czynniki wyższe, które musiały naruszyć delikatną sferę wewnętrzną tego dziecka. Musiał jednak zachować pewien rezon, który sam wprowadził.

– Kimberly- mężczyzna stanowczo wymówił jej imię- wiesz dobrze, że podnoszenie głosu w obecności dorosłych jest niedopuszczalne i wymagam, byś podporządkowała się temu, o co cię poprosiłem.

– Nie przeproszę jej- powiedziała z uporem, twardo trwając przy swoim, jak na tak małą dziewczynkę- nie przeproszę jej, nawet gdyby miała się zapaść ziemia !

– Brawo, Wayne, ciekawie jak to jest nie mieć autorytetu u dzieciaka, na którego przepuszczasz całą swoją fortunę, a ono w zamian serwuje krnąbrne odszczekiwanie- odparł lekceważąco Lex Luthor, dając Emmę pod opiekę starszej córce.

Właśnie zaczynał kopcić cygaro, niepomny obecności tylu osobistości.

– jak ja mam poważać cię w interesach, skoro nawet nie potrafisz wpłynąć odpowiednio na zwykłe dziecko !-odrzekł- Skoro taka mała drwi sobie z ciebie, nie będę ryzykował reputacji mojej firmy ! Zamiast pozyskiwać, bym tracił tylko klientów !

Bruce Wayne poczuł, jakby ktoś kopnął go mocno w goleń. Odwrócił się do Luthora i stanął z nim twarzą w twarz. Był od niego wyższy o głowę, zaś jego baczne spojrzenie zawsze wzbudzało respekt. Tym razem też.

– Poważanie, o którym mówisz, wyrabia się poprzez czyny- odparł zimno- jeśli do tej pory media nie doniosły o pożarze w mojej rezydencji, to znaczy, że moja wnuczka wie, co jej wolno a czego musi się wystrzegać. Wpajam jej zasady, które przydadzą jej się w życiu i  w dorosłości. Wspomniałeś coś o reputacji firmy. Zawsze dążysz, by wpływy na mój biznes zostały osłabione, jednak żaden kontrahent nie zainwestował w twoje dzieło. Stołek burmistrza nie zawsze pomaga, a czysta gra i uczciwość w zarządzaniu funduszami widać ciągle jest najważniejsza dla naszych klientów. Czyż nie, Lex?

Luthor zacisnął szczęki i pewnie by wszczął bójkę, lecz wiedział, że obserwują go grube ryby przemysłu, jaki reprezentował. Poza tym to nie on tu był gospodarzem.

– Jak zawsze wiesz wszystko najlepiej- wycedził Luthor, po czym odwrócił się  i wyszedł szybkim krokiem. Bruce stał, marszcząc brwi.  Jedną rękę zacisnął w pięść tak mocno, że gdy rozluźnił uścisk, na wewnętrznej stronie dłoni widać było ślady po paznokciach.

Mężczyzna w końcu odwrócił się do wnuczki, przy której kucała jakaś kobieta.

– Nie płacz, kochanie- zabrzmiał śpiewny głos dziewczyny, która czule przemawiała do Kim. Miała na sobie niebieską suknię przed kolana, do tego długie, falujące blond włosy. Wyglądała urzekająco.

– Jesteś bardzo piękna- Kimberly uśmiechnęła do zjawiskowej damy, która ucałowała małą w policzek.

Jak na wyczucie przy boku Bruce’a pojawił się wierny kamerdyner Alfred, a jego panicz odrzekł:

– Zajmij się małą, dobrze? Muszę doprowadzić bankiet do końca oraz nadać mu finał z klasą.

-Ależ oczywiście, Sir- lokaj skinął głową i wyciągnął dłoń ku wnuczce swego pracodawcy, pytając łagodnie:

– Panienko Kimmy, może udamy się do panienki pokoju, by doprowadzić do ładu panienki sukienkę?

Dziewczyna spojrzała na Alfreda, odpowiadając buńczucznie:

– Przecież wyglądam dobrze ! Chcę zostać !

– Panienko- kamerdyner położył swą pomarszczoną dłoń na ramieniu małej, czując na sobie baczne spojrzenie panicza. Bruce nie lubił, gdy Alfred za bardzo folgował jego wnuczce. Jeśli polecenie jest jasne, dziecko musi bezzwłocznie je wykonać. Żadnych pytań .Liczy się konsekwencja.

– Ale- zaczęła mała, lecz Bruce przerwał ostrym tonem:

-Czy nie słyszałaś polecenia, Kimberly? Co powiedział Alfred?

Dziewczynka nie spojrzała na swojego opiekuna, wzięła tylko z podłogi zabawkę  i pobiegła w stronę wyjścia.

Alfred spojrzał przez ramię na panicza, lecz ruszył za jego wnuczką.

Blond włosa kobieta wstała, otrzepując kolana. Miała zgrabne i długie nogi, na które patrzyły z zazdrością stare matrony.

– Naprawdę urocze dziecko- odparła, odwracając się do Wayne’a.  Falujące włosy opadły jej na dekolt, który był równie kuszący jak dołeczki, gdy się uśmiechnęła- ma pan uroczą córeczkę.

– To moja wnuczka- odrzekł krótko mężczyzna, po czym ujął dziewczynę i ucałował ją w dłoń- pani przybyła tu sama?

– Och, jest pan dość młodym dziadkiem- kobieta roześmiała się – moja siostrzenica jest trochę młodsza od pana wnuczki. Przybyłam tu z rodzicami, ojciec reprezentuje swoje interesy. Lubi inwestować w ambitne projekty- ton ostatniego zdania był z lekka uwodzicielski- jestem Lydia Streep.

– Bruce Wayne, jestem gospodarzem dzisiejszego bankietu- Batman uśmiechnął się do młodej arystokratki- cóż za zaszczyt gościć Johna Streepa i jego uroczą rodzinę.

– Ojciec oczekuje, że pana korporacja odsłoni duże możliwości- odparła znudzonym tonem Lydia- ja nigdy nie bawiłam się w biznes. Wielki świat interesów to nie moje sprawy, chociaż podobno mam wszystko kiedyś odziedziczyć.

– Na równo z siostrą?- spytał Bruce, oddalając się ze swoją nową towarzyszką, lecz Lydia odrzekła:

– Emily nie otrzyma nic. Nic. Została wydziedziczona przez mezalians. Jakąś cześć na pewno otrzyma Savannah, jej córka, jako jedyna wnuczka mojego ojca. Chyba że ja doczekam się dzieci, wtedy one dostaną więcej niż moja siostrzenica. Na razie jednak nie widzę siebie przed ołtarzem.

– Ty i twój narzeczony nie spieszycie się?- Bruce przyjrzał się z rezerwą intrygującej Lydii, która oparła się o ścianę budynku, gdy wyszli na ogród.

– Nie mam narzeczonego- dziewczyna spojrzała niewinnie na Wayne’a, który założył ramię na ramię, patrząc na nią lekko rozbawiony. Co za niegroźna ptaszyna ! Swoim seksapilem jest bardziej niebezpieczna niż jej się wydaje !

Lydia powoli zbliżyła się do Bruce’a, stosując ostrożny flirt.

– Szukam faceta, który potrafi dać kobiecie spokojne i bezpieczne życie- odrzekła, trzepocząc rzęsami, które były sztuczne- nie chciałabym, by traktował kobiety jak chwilową przyjemność. Wymagam od takich angażu, ale chyba tacy są tylko na kartach romansów …

– Niekonieczne- Bruce spojrzał na nią tajemniczo – także w  thrillerach, horrorach …

– Przeraża mnie pan, panie Wayne- Lydia dotknęła klatki piersiowej mężczyzny- czy naprawdę jest pani taki groźny?

– Nawet bardziej, niż ci się zdaje, słonko- powiedział jej do ucha, nachyliwszy się- lubię wyzwania …

– Każdemu podołasz?- Lydia spojrzała mu prosto w oczy- czy może wstrzymujesz się ze względu na wnuczkę?

– Kimberly nie jest w niczym żadną przeszkodą- odparł, a jego głos zabrzmiał ostro, gdy chwycił kobietę za nadgarstek- nie należę do takich, którzy łatwo ulegają pokusom, jednak nie jestem upadłym rycerzem …

– Zwolnij proszę uścisk- odrzekła stanowczo, po czym dodała przepraszająco- nie miałam nic złego na myśli … Wszak samotnie ją wychowujesz, do tego prowadzisz firmę…

– Potrafię zaspokoić wyobraźnię kobiety- Wayne uśmiechnął się- mimo iż nie mam dwudziestu lat, potrafię nadal poszukiwać … Zwłaszcza może jakaś dama, która podbije moje serce, okaże się dla mnie kimś więcej niż tylko partnerką …

– Czyli potrafisz odpowiedzieć na pewien dialog?- spytała Lydia, a Bruce objął ją w talii:

– Po bankiecie. Bądź sama.

Dziewczyna uśmiechnęła się, a mężczyzna mrugnął do niej. Potem wycofał się i ruszył do gości, którzy bawili się w najlepsze. Przechodząc obok Alfreda, rzucił półgębkiem:

-Gdy będę z nią sam, zacznij nagrywać …

Kamerdyner skinął głową, a jego pracodawca poszedł uświetnić końcowy etap bankietu.

– Nikt nam nie przeszkodzi?- Lydia kokietowała Bruce’a, uczepiwszy się jego ramienia i co jakiś czas ocierając talią o jego bok. Niby przypadkiem, lecz Wayne znał ten typ kobiet. Udają słodkie kociaki, lecz mają jeden konkretny cel- zdobyć wpływy kochanka, by zrealizować czyjś cel.

Gdy oboje doszli do pokoju, a raczej ogromnej komnaty Bruce Wayne’a, Lydia spytała słodko:

– To tutaj, mój drogi?

Alfred, który nadzorował wszystko, myślał, że zwymiotuje, słysząc teatralną mowę tej damy.

– Tak- odrzekł Bruce i po chwili już całował Lydię. Ona zarzuciła mu ręce na szyję, a on naparł na ścianę. Wtulił się w jej włosy, twarz, dekolt. Ona już zdzierała z niego koszulę, on pozwolił jej dokończyć tę czynność. W końcu mogła zobaczyć bez ubrania jego wspaniale umięśniony tors, muskuły na ramionach. On wziął ją na ręce i otworzywszy kopniakiem drzwi, udał się do swojego miejsca spoczynku. Pokój był urządzony z przepychem, który podkreślał wygórowane wymagania gospodarza.

– Twój ojciec jest niezwykle dobrym inwestorem- Bruce już zaczął swoją grę-drogie dywany i klejnoty dla żony i córki to chyba jego ulubiony zakup …

– Kocha także polowania i dobre samochody- Lydia zrzuciła z siebie sukienkę – jednak najbardziej lubi finansować moje zachcianki …

– A czegoś może ci brakować?- mężczyzna obsypywał kochankę pocałunkami- masz pieniądze, pozycję, masz wszystko. Chyba że masz jakąś tajemnicę …

– Każdy je ma- Lydia uśmiechnęła się filuternie- masz niecałe czterdzieści trzy lata, a już masz wnuczkę. Wiele kobiet by wzięło Kimberly za twoją córkę …

– Moja córka urodziła ją wcześnie- odrzekł obojętnie Bruce- jednakże sama zmarła przy porodzie. To dziecko ma tylko mnie.

– A jej ojciec?- Lydia zacisnęła zęby, a Wayne odparł:

– Jej ojciec nie żyje. Ja jestem prawnym i adopcyjnym opiekunem Kimberly. Już znasz moją tajemnicę. Jakie twoje życzenie realizuje twój ojciec?

– Wspomniałeś o biżuterii- Lydia podchwyciła temat- kupuje mi ją od prywatnych właścicieli …

– Mają aż tyle wyrobów?- Bruce uśmiechnął się, czując pot na swoich skroniach- że możesz sama decydować? Skąd mają tę biżuterię?

– Chciałbyś za dużo wiedzieć- zirytowała się Lydia- skąd mogę wiedzieć, że nie puścisz pary z ust?

– Bo ja mogę ci dać jeszcze więcej- odrzekł wyrafinowanym tonem Bruce i w tym momencie dziewczyna zacisnęła zęby jeszcze mocniej- mogę ci dać diamenty, kolie … Jakie tylko zechcesz, a nawet jeszcze więcej …

– Ta biżuteria pochodzi z napadów na sklepy jubilerskie- odpowiedziała Lydia i w tym momencie zepchnęła z siebie Wayne’a- ojciec ją kupuje a nawet sam im funduje kasę na skok. Inne paniusie też kupują od ojca. Dzięki temu mamy ciągle pieniądze. Ale jeśli komukolwiek wygadasz …

– Możesz spać spokojnie- Bruce pocałował dziewczynę w policzek- nikt tego nie wie prócz nas …

W tym momencie Alfred nacisnął klawisz na dyktafonie, który zaprzestał dalszego rejestrowania rozmowy .

Kimberly wspięła się na najwyższe wzniesienie na twierdzy i aż zamarła. Stąd zawsze było widać wszystko najlepiej, te drzewa,  które gęsto otaczały rezydencję, wydawały się być ciemniejsze niż sama noc. Tego finału, gdy Bruce wyciągnął od Lydii Streep ważną informację o kryminalistycznej działalności jej ojca, mała Kim leżała w swoim łóżku, ciężko trawiąc rozczarowanie, jakiego doznała od swojego dziadka. Łykając łzy, przecierała co chwila policzki. Ta głupia Emma Luthor nazwała ją znajdą i powiedziała, że jej matka ją porzuciła, bo nie chciała tak brzydkiego dziecka ! Kimberly wiedziała, że to nieprawda i że Nikki bardzo ją kochała. Lex Luthor i jego otoczenie chcą zniszczyć każdego, najbardziej zaś nieustającą popularność firmy Wayne Enterprises. Mimo licznych knowań, nie udało mu się zaszkodzić korporacji Bruce’a.

Wayne nie przyszedł do wnuczki ani tego wieczoru, ani następnego dnia. Minęły chyba dwa tygodnie, nim ponownie go ujrzała. Znowu wygrał-rozpracował przestępczą świtę Johna Streepa, wtrącając wszystkich za kratki, w tym samego inwestora.

Kim pomyślała o Olivierze. Był niezwykły, jak na faceta. I uratował ją . Poza tym poświęcił się bezinteresownie obcej dziewczynie.

Kim zeszła powoli i ostrożnie z dachu twierdzy, a gdy znalazła się z powrotem na parapecie swojego okna, weszła do pokoju i wzięła do ręki swoją komórkę. Napisała Olivierowi o swoich urodzinach i o sprawie, która nie może czekać. Chodziło o tajnym rejestrze super bohaterów i większej dyskrecji ze strony chłopaka. Na pewno nie spuszczą z niego tak szybko oczu i może być poddawany ciągłym obserwacjom.

Potem wykasowała wiadomość. I tak napisała niezwykle ogólnie, gdyż wiedziała, że teraz Batman z pewnością kontroluje jej rozmowy i sms-y, wiedząc doskonale, że kłamała przed nim i Barbarą Gordon. Starego lisa się nie oszuka !

Kim rzuciła się na łóżko i w niespełna kwadrans zasnęła.

Ten weekend pomyślnie zaczynał się dla Kimberly. Miała się ona już w niedzielę zobaczyć z Ollie’m. Wnuk Supermana wywoływał w niej najcieplejsze uczucia, do których wciąż nie chciała się przyznać. Dotąd z żadnym facetem nie łączyła ją  chemia, może na krótko z nauczycielem włoskiego na bezpłatnym kursie. Jednak po kilku niewinnych flirtach dała sobie spokój, gdyż Giacomo jako jako typowy Włoch kochał tajemniczy świat kobiet i idealnie czuł się w skórze uwodziciela. Kim nie była taka głupia, by zawracać sobie głowę zwykłym playboyem. Znała ten mankament facetów. Chociażby na przykładzie Bruce’a. Jako wpływowy przemysłowiec, multimilioner i do kawaler, nie stronił od towarzystwa kobiet, jednak starał się trzymać wnuczkę z daleka od swoich przygód z kobietami. Żadnych pytań w tym temacie. Nieodłączna zasada Wayne’a nawet w tej sferze nie była czymś banalnym, naturalnym. Kim wiedziała, że jej dziadek jest jeszcze dość młody, no na pewno nie przypominał Alfreda ! Dziewczyna uśmiechnęła się na tę ewentualność. To, że przykuwał uwagę kobiet, było widać gołym okiem, a poza tym był mężczyzną i miał swoje potrzeby. Chodzenie z kobietami, które często były niewiele starsze od Kim do opery, drogich restauracji, dawanie im kosztownych upominków. To był świat Bruce’a Wayne’a. Jednak ostatnimi czasy rzadziej się do tego odnosił. Gotham znowu skupiało jego uwagę.

Dziś, w sobotę myślała o wybraniu się do Lizzie. Szybko zrobiła potrzebną toaletę, ubrała się wygodnie i stylowo i wyszła ze swojego pokoju. Ruszyła pewnie korytarzem, gdy usłyszała czyjeś kroki. W zasadzie nie powinna była tego robić, ale ukryła się za popiersiem swojego pradziadka, które miało kilka miejsc w rezydencji. Kroki zrobiły się niezwykle wyraźne i oczom dziewczyny ukazał się Alfred. Już miała go zawołać, gdy stanął pod ścianą, na której wisiał jeden z licznych portretów rodziców Bruce’a.  Kamerdyner miotełką sprzątnął kurz z płótna, którego wcale nie było i przestał wykonywać tę czynność. Obejrzał się za siebie i upewniwszy się, że jest sam, odchylił obraz i nacisnął znajdujący za nim  guzik. Część ściany uniosła się do góry, ukazując nieznaną skrytkę. Alfred przyłożył sobie do ucha dłoń i powiedział „Tak, zaraz to zrobię, proszę pana”. Jak na złość, nie miał żadnego telefonu, ani komórki, nawet przenośnego ! Kim wyjrzała trochę zza popiersia Thomasa Wayne’a i zobaczyła, że lokaj ogląda półki, po czym klaśnięciem zamknął wrota. Kamerdyner poprawił szybko obraz i wycofał się. Gdy zniknął na schodach, wiodących w dół, Kim skorzystała z okazji i podbiegła do miejsca, gdzie wisiał obraz Wayne’ów. Odchyliła portret i nacisnęła pospiesznie guzik. Potem zobaczyła, jak ściana automatycznie idzie w górę i odsłania półki w trzech rzędach, jedna wyżej drugiej. Były na nich pudełka tekturowe, które skrywały jakieś papiery. Kim wzięła do ręki jedno. Dziewczyna sięgnęła po pierwszą lepszą teczkę. Otworzyła ją, buchnął pył. Na pierwszej stronie napisane było „Nicole”. Kim przeszedł dreszcz. To o jej matce !  Szybko przebiegła wzrokiem papiery. Pochodziły one sprzed prawie 17 lat, czyli od momentu, gdy dziewczyna przyszła na świat. Przekartkowała papierzyska  i przypadkowa zawartość ją poraziła.  Była to obdukcja jej matki i poufne stwierdzenie prokuratury, jak wyglądał atak na Nikki.

„ Kobieta, około lat 20, ma liczne obrażenia ciała, zadrapania i kilka siniaków. Ofiara została kilkakrotnie uderzona ciężkim narzędziem, prawdopodobnie rurą hydrauliczną, na plecach ma wiodącą pręgę, od karku do lewej łopatki. Sińce znaleziono na brzuchu, ramionach i udach. Kobieta zaciekle się broniła, jednak przewaga przeciwników okazała się silniejsza. Ofiara prawdopodobnie udawała martwą, dzięki czemu przeżyła.”

Kim drżącymi dłońmi przerwała czytanie. Przekartkowała dalsze strony, gdzie znalazła opinię koronera, jak i dokument, który wydał jej podejrzany. Był w kopercie, obklejony ze wszystkich brzegów, by uniemożliwić szybkie otwarcie. Dziewczyna schowała pod kurtką ten plik, gdy usłyszała czyjś stanowczy głos:

– Panienko Kimberly !

Dziewczyna odwróciła się  i ujrzała Alfreda, który niósł jakiś kubeł, w którym były jakieś szmaty.

Kim upuściła resztę papierów, które miała w dłoni, bo patrzyła na kamerdynera. Czuła złość i rozżalenie.

– Jak długo Bruce i ty chcieliście to przede mną ukrywać?!- spytała dziewczyna z wyraźną pretensją w głosie- kiedy zamierzał mi przedstawić dokładny raport dotyczący śmierci mojej matki?!

– Panienka nic nie rozumie- Alfred zmarszczył czoło- panienki dziadek chciał panience oszczędzić bólu i tych strasznych rzeczy związanych ze śmiercią panienki mamy …

– Oszczędzić?- Kim zadrwiła- nie bądź śmieszny, Alfredzie ! Nigdy nie zamierzał mi powiedzieć, ciekawe, co jeszcze ukrywa ! Może też to, że nie jestem jego wnuczką i pochodzę galaktyki ! I na ironię wszystko miałam pod ręką od lat ! Blisko mojego pokoju !

– Niech panienka będzie rozsądna- zaczął lokaj, lecz dziewczyna kopnęła stertę papierzysk i minęła kamerdynera. Alfred nie próbował jej zatrzymać. Znał takie uniesienia- w tej chwili człowiek chce być tylko i wyłącznie sam. Kamerdyner pozbierał i ułożył kartki, po czym złożył je na podłodze. Sprawdził półkę, skąd Kim wzięła dokumenty, żeby zobaczyć, czy coś nie zginęło. Wpierw jego dłoń poruszała się powoli, lecz potem coraz szybciej. W końcu wyciągnął środkową półkę i rzucił na posadzkę. Rękami gorączkowo szukał tego, co powinien pierwsze spalić. Jednak to było w posiadaniu Kim.

Tymczasem dziewczyna biegła przez ulicę, nie zwracając uwagi, iż trąca po drodze różne osoby. W końcu dotarła na jakąś ławkę, gdzie siadła i zaczęła żałować, że jest wnuczką Bruce’a Wayne’a. Nie, raczej Batmana, surowego konesera idealnego Gotham, dla którego liczyło się tylko to miasto.

Kim siedziała i nagle poczuła, że coś ją uwiera z boku. Zanurzyła rękę pod kurtką i wyjęła kopertę, którą wcześniej schowała. Nieznaną jej siłą rozerwała taśmę i na kolana wysypały jej się nieznane archiwa. Kim wzięła pierwszy dokument do ręki. Gdy przeczytała nagłówek, o mało nie wydała z siebie okrzyku zdumienia. Kartka dotyczyła jej matki, Nicole. Właśnie w tej chwili Kim dowiedziała, że jest jedyną potomkinią dwójki najlepszych super bohaterów- Mrocznego Rycerza, Batmana i Królowej Amazonek, Diany. Kim wsunęła dokumenty do koperty i z powrotem schowała za kurtkę. Świetnie, tyle jej starczy. Niech Bruce sam się tłumaczy, w końcu dotrze do niego, że nie zawsze ma rację. Kim wstała i ruszyła przed siebie, bez celu. Dorastała w Gotham, ale jej życie ograniczało się do szkoły i spotkań z Lizzie. Teraz już nie wiedziała, nawet kim jest. Człowiek, który oficjalnie był jej adopcyjnym opiekunem,  był jej całkowicie obcy. Nie wiedziała, jakich relacji może spodziewać się po Bruce’u. Wiedziała na pewno jednak, że wyobrażenie człowieka, w którego domu mieszkała, było błędne. Nawet jakaś człowiecza część, którą mu przypisała, była iluzją. Kim więc jest Bruce Wayne? Odpowiedź zna tylko miasto Gotham, szczególnie nocą, gdy jego stróż rozwala bandytów i miażdży im twarze.

Dziewczyna oglądała wystawy sklepowe, w których oferowano wiele produktów poprawiających różne sferyi życia- zakupów dokonywały rodziny, dzieci z rodzicami. Jakaś mała dziewczynka siedziała na podnóżku i nie mogła wytrwać w tej pozycji, podczas  gdy matka zawiązywała jej sznurówki. Obok leżało pudełko, z którego wystawał but, widocznie zły na stopę tego dziecka. Kim przykleiła nos do szyby i wydawała się chłonąć to wszystko. Życie tych ludzi było banalnie proste, a ona do takiego tęskniła. W końcu cofnęła się i ruszyła dalej. Mijała różne osoby, każdy spieszył się do domu, zaaferowany własnym życiem, a ona wracała do olbrzymiej rezydencji, gdzie czekał tylko i wyłącznie stary kamerdyner. Bruce za dnia poświęcał się albo firmie, albo akcjom charytatywnym, czasami ustalał jakieś ważne terminy. Noc była jednak najważniejsza- wtedy przywdziewał maskę Nietoperza i pilnował porządku.

Nie pamięta, jak długo chodziła po mieście. Nastał w końcu zmrok, zrobiło się chłodno, a ona siedziała na jakimś przystanku autobusowym, niedaleko zamkniętej fabryki. Słyszała ujadanie psów i szum wiatru, który uderzał o drzewa. Nie było ich tutaj wiele, ale odgłos gałęzi w tym opustoszałym miejscu był niezwykle wyraźny. Kim nie zamierzała wracać do domu, zdecydowała się dać nogę i szukać swojego szczęścia w życiu. Jutro wyjedzie z Gotham City, to pewne.

Nie wiedziała jednak, w jakiej dzielnicy się znalazła. Przygnębiona i zobojętniała na wszystko dziewczyna nagle uniosła głowę.  Wtem w ścianę przystanku coś mocno walnęło, tłukąc szybę w drobny mak. Kim z wrzaskiem odskoczyła, gdy odłamki szkła spadły niedaleko miejsca, gdzie siedziała. Dziewczyna rozejrzała się dookoła i wtedy dostrzegła jakąś postać. Wyłaniała się ona powoli z ciemności, pierwsze, co rzuciło się Kim w oczy, to buty. Były to gustowne pantofle w czarnym kolorze, potem zaczynały się nogawki od garnituru. A więc to mężczyzna.

Kim przyjęła pozycję do samoobrony, jednak usłyszała cyniczny śmiech. Okazało się, że napastników jest dwóch. Facet, którego zdradziły pantofle, wyłonił się- był to jakiś odstawiony gangster ze szramą na policzku. W zębach miał cygaro, które zostało co napoczęte.

– Ładny eksponat w moim królestwie- powiedział przestępca, uśmiechając się lubieżnie- nie powinnaś była się zapuszczać w zaułek East Endu, mała.

Kim poczuła lekką obawę, lecz nie dała tego po sobie poznać.

– Uważasz, że po takim tekście, jaki serwujesz każdemu, kto tu załóżmy, wpadł mimochodem, narobisz stracha? – dziewczyna spojrzała na mężczyznę pogardliwie- równie dobrze możesz powiedzieć „Prima Aprilis”, ale ładny uśmiech to ci raczej nie wyjdzie !

– Masz cięty języczek- oprych zaczął grzebać w kieszeni swojego płaszcza, jednocześnie pilnując, by cygaro trzymało się wysoko w czarnych zębach- jednak za chwilę nie będziesz taka wyszczekana !

Kim wyczuła, że ktoś od tyłu ją zachodzi. Gdy atak miał nastąpić, odwróciła się i wykonała lewy sierpowy, chociaż nigdy tego nie ćwiczyła. Dryblas w bordowym pulowerze wylądował na ziemi, twarzą do piachu.

Dziewczyna była zaskoczona, nigdy nie trenowała karate, a za jednym ruchem powaliła wykwalifikowanego zbira !

– Co za kretyn- mruknął gangster z blizną i spojrzał na scyzoryk, który trzymał w tłustej łapie- mnie niestety nie zaskoczysz, dziecinko !

Nie wykonał jednak następnego ruchu, gdyż zostały powalony szybkim uderzeniem przez coś, co mignęło i szybko znikło. Bandyta już się podnosił, gdy oberwał po oszpeconej gębie i za chwilę syknął, gdyż ktoś pozostawił mu na drugim policzku ostre zadrapanie.

– Kurwa, zdzira !- mafiozo trzymał się za krwawiące lico i wtedy z ciemności wyłoniła się postać ubrana w obcisły, czarny kostium. Miała też charakterystyczną maskę na twarzy.

– Rooney, mówiłam ci, abyś za bardzo nie folgował, gdy weźmiesz dragi- ostry, kobiecy głos spowodował, że oprych nieco się zdystansował- a gdy napadasz na młode dziewczyny, wiedz, że szybko spotkasz się z moją interwencją.

– Nawet jej do cholery, nie tknąłem !- Rooney spojrzał ze złością na swą napastniczkę- nie można trochę pogrozić jakiejś lasce?! Przez ciebie, psia krew, znowu będę miał problem z załatwieniem towaru !

– Radzę ci nie szukać niewinnych kobiet do swojego plugawego interesu- tajemnicza obrończyni Kim wreszcie ukazała swą twarz, a raczej maskę. Miała kostium kota- dopiero co wyszedłeś z pierdla, ale dzięki mnie możesz zaraz do niego wrócić ! Do tego z ładniejszym efektem na twojej parszywej buźce !

– Weź, idź do diabła- Rooney podniósł się i warknął do swojego towarzysza, który nie zaatakował Kim, nie mając instrukcji od swego szefa, w dodatku patrzył na bicz, jaki miała z sobą Kobieta-Kot- Moises, idziemy cholera do mojej speluny !

Gangsterzy, łypiąc spode łba na wnuczkę Batmana i kobietę, która przerwała im ich kryminalne tango, wycofali się  i ruszyli żwawo przed siebie.

– Nie powinni do jutra rozrabiać- odrzekła krótko Kobieta-Kot, opierając dłoń na biodrze.

– Dzięki za ratunek- odparła Kim. Naciągnęła na siebie kurtkę i odwróciła się, kierując się tam, gdzie było lekko oświetlona droga.

– Zaraz, zaraz- ostry bicz trzasnął w powietrzu i towarzyszka Kim szybko stanęła naprzeciwko nastolatki- uważasz, że możesz sobie odejść od tak i narazić moją dobrą wolę na koszmarne wyrzuty?

– Powiedziałam, że dziękuję- Kim zmarszczyła brwi- znam tę dzielnicę, jednak gdy człowiek ma w głowie same dylematy, zapomina, że musi wystrzegać się tego zaułka, który jest wstępem do przestępczej kariery !

– Jak uciekasz z domu, to wybierz chociaż konkretny cel- warknęła Kobieta-Kot- a nie dzielnicę, w której łatwo możesz być porwana i zmuszana siłą do niesienia cielesnych uciech obrzydliwym bogaczom !

– Mnie to nie grozi- odpowiedziała hardo Kim, patrząc swej towarzyszce prosto w oczy- bez obaw, Selino !

Kobieta-Kot spojrzała zaskoczona na dziewczynę, lecz po chwili surowość wstąpiła z powrotem na jej twarz i trzasnąwszy biczem, zbliżyła się do Kim:

– Skąd znasz moje imię? Czy jesteś jakimś szpiclem, który chce namieszać w mojej straży nad tym miejscem?

– Osobiście cię nigdy nie poznałam- odrzekła Kim- ale z pewnych perspektyw tak.

-To ciekawe- Selina zacisnęła dłoń mocniej na pejczu- może pochwalisz się, kto dostarczył ci tak ciekawej wiedzy?

– Trzeba by próbować dużo rzeczy, by skutecznie mnie podejść- dziewczyna stanęła bokiem, że Kobieta-Kot widziała teraz jej profil- jeśli nie jesteś czujna na każdym kroku, twe stanowisko może się w każdej chwili zmienić. Po prostu nie przestawaj nigdy tracić kontroli nad swoim życiem, wtedy nie będziesz mieć  żadnych problemów !

– Masz specyficzne podejście do życia- Selina spojrzała na Kim, a jej wzrok jakby poddawał coś analizie- masz oryginalną osobowość  i dość dobrze oddajesz lewy sierpowy. Tamten gość długo leżał wryty w ziemię. Odbyłaś specjalne szkolenie?

– Może cię zaskoczę, ale nigdy nie trenowałam karate- Kim uśmiechnęła się lekko- znam jedynie kilka chwytów z kursu samoobrony z mojego liceum, który miałam niedawno. Ale to pobieżna nauka, która wystarczyłaby staruszce na unicestwienie dzieciaka, który chce ukraść jej torebkę. Parę sprawnych ruchów laską i tym samym obalenie poglądu, że starsi ludzie nic nie mogą !

– Zaiste, niektórzy mogą więcej, niż ci się zdaje- Selina prychnęła- szczególnie, jeśli zmuszają cię do rzeczy, których najgorsza menda nie chciałaby wykonać. Splugawienie ciała dziewczyny to najgorsza zbrodnia, jaką można jej wymierzyć.

Twarz Kim drgnęła. Spojrzała na Kobietę-Kot i odrzekła cicho:

– Naprawdę mi przykro …

– Na szczęście zapłacili za moje krzywdy- Selina patrzyła gdzieś w bok- już dawno zagnieżdżają najgorsze więzienne peryferie … A ty … naprawdę musisz dawać drapaka z domu? Może dogadaj się ze staruszkami i wyjaw, co ci leży na wątrobie. To pomaga, tylko musisz wiedzieć, czego chcesz.

– Tu nie chodzi o moich rodziców- głos Kim był twardy, idealnie panowała nad rozżaleniem- moje sprawy nawet nie mogą ich obchodzić, gdyż oni żyją. Problem tkwi w mentalności osoby, dla której kariera zawodowa jest ważniejsza niż wszystko inne.

– To ktoś, kto się tobą opiekuje?- spytała Selina, a dziewczyna skinęła głową- nie możesz mu tego po prostu powiedzieć?

-On tak postępuje ze wszystkimi- nastolatka zaczęła trącać czubkiem buta kamień leżący na ziemi- zresztą to długa historia …

Kim przerwała, bo coś mocnego uderzyło Selinę i powaliło ją na ziemię. Wzbił się kurz, a bicz wypadł z ręki kobiety.  Poturlał się, nim butem został zatrzymany przez znajome Kimberly pantofle. To był gangster Rooney !

– Myślała, że ze mną można zadzierać- przestępca podniósł bicz i trzasnął nim w powietrzu- no, chłopcy, róbcie, co do was należy, bo zależy mi na czasie …

Kim obejrzała się i zobaczyła, że trzech wysokich i barczystych facetów w kominiarkach powoli zbliża się do niej i jej towarzyszki. Selina podniosła się na łokciu, a jej warga mocno krwawiła. Musiała ją sobie rozciąć, gdy walnęła twarzą o ziemię.

– Nie bój się, nie pozwolę, żeby zrealizowali swój plugawy zamiar- Selina plunęła krwią, po czym po chwili już była na nogach i zaczęła walczyć z pierwszym z oprychów. Kim zaskoczyła jej zaciekłość i wykwalifikowanie w walce. Była niczym ryba w wodzie.

Nagle Kim zobaczyła, że do Seliny zbliża się Rooney, gdy ta walczyła z jego trzema sługusami. Czując nieznany w sobie przypływ adrenaliny, ruszyła biegiem i dała gangsterowi porządnego kopniaka. Gdy Rooney uderzony w ramię upadł, Kim odbiła się zgrabnie od niego i z łatwością wylądowała na ziemi. Dziewczyna była zaskoczona lekkością, z jaką to zrobiła. Nigdy nie miała żadnych praktyk ani w walce ani w atakowaniu przeciwnika ! Owszem, umiała dać w pysk , ale nie z taką wprawą jak tutaj !

Selina obejrzała się za Kim widząc, jak ta powala Rooyne’go, ale był to fatalny błąd ! Jeden z oprychów gangstera uderzył ją z pięści, powodując upadek kobiety.  Wpadła na innego przestępcę, który pchnął ją brutalnie na ziemię.

Kim nie zamierzała stać bezczynie. Chwyciła bicz Seliny i namierzyła go na tego oprycha, który uderzył ją w twarz. Przestępca wrzasnął, gdyż ostra końcówka rozcięła mu ohydny brązowy sweter. To na chwilę skupiło uwagę jego ziomków.

Po chwili coś przeszyło powietrze i dwóch przestępców zostało skrępowanych bata rangami . Ten, który stał, szybko został powalony ciosem Mrocznego Rycerza. Gdy gruchnął o ziemię, Nietoperz podniósł go za poły brudnego swetra i wycedził:

– Napadając na bezbronne kobiety, podpadliście mi bardziej niż wam się wydaje.

Potem puścił oprycha, który spadł na jednego ze swoich towarzyszy. Batman rozejrzał się, mając czujne oko na Kim: za nią wcześniej leżał Rooney, teraz nie było go tam jednak nie było !

Dziewczyna, która miała dobrą intuicję, odwróciła się i parę razy uderzyła biczem na oślep. Rozległ się krzyk i liczne przekleństwa.

– Zejdź na bok !- Batman podbiegł do Kim i odsunął ją na bezpieczną odległość, a sam zabrał się za przestępcę. Rooney leżał na ziemi, trzymając się za krwawiącą rękę. Nietoperz zauważył, iż gangsterowi wypadł z łapska pistolet. Mściciel kopnął broń, która poszybowała dalej, w ciemność dzięki śliskiemu gruntowi i wkrótce zniknęła z pola widzenia.

– Ty głupi gacku !- Rooney pienił się z wściekłości- jak tak hołubisz baby, możesz mi je dostarczyć do mojego interesu ! Ta młoda na początek ! ze starej też będzie- nie dokończył, gdyż Batman zamknął jego gadkę konkretnym ciosem.

– Twój plugawy interes dobiegł końca- wycedził Mroczny Rycerz, z lekko chrypą, stonowaną lodowatym akcentem, gdy schylił się ku przestępcy- jutro będziesz podziwiał świat zza krat, a ci, którym zabrałeś wolność i ludzką godność, będą głównym argumentem, dla którego skwierczysz w Arkham aż do śmierci.

Batman wyprostował się, a w tle słychać było policyjne radiowozy. Zerknął na miejsce, gdzie stała jego wnuczka. Jednak jej tam nie było. Klęczała przy Selinie, która zaciskała zęby- trzymała się za nadgarstek, który chyba był złamany.

Batman dostrzegł, jak z radiowozów wysiadają policjanci z komisarz Grodon na czele i powiedział do swojej wnuczki  i Seliny:

– Pojedziecie ze mną.

Kim odsunęła się, a Nietoperz pomógł wstać Kobiecie-Kot. Potem cała trójka zniknęła w ciemności, kierując się do Bat mobilu.

– Ale dziewczyna- zaczęła Selina, zerkając na Nietoperza- chcesz się przed nią zdemaskować?

– Nie muszę tego robić- rzekł obojętnie Bruce, patrząc, jak otwiera się klapa od jego pojazdu- dobrze wie, kim jestem.

– Szkolisz nowego Robina?- prychnęła Selina, siadając na miejscu pasażera- nie przeszło ci na starość?

– Nic z tych rzeczy- odrzekł ostro Bruce- Kimberly to moja wnuczka.

Selina zamarła, zaskoczona. Kątem oka spojrzała na siedzącą obok niej dziewczynę, która nie zwracała na nich uwagi. Albo może nie chciała.

– To ty masz wnuczkę?- Selina była lekko zirytowana, podczas gdy Batman kontrolował kierownicę, a Kim uparcie milczała. Źrenice Nietoperza zwęziły się, po czym odrzekł:

– Mimo iż często działaliśmy razem, życie każdego z nas to jedna wielka czara tajemnicy. Chyba nie warto aż tak się odsłaniać, skoro nie wiesz, czy ktoś nie wykorzysta tej wiedzy przeciwko tobie, czyż nie?

Kim prychnęła , zapadając się głębiej w siedzeniu- obserwowała teraz zaciemnioną szybę pojazdu, chociaż dobrze wiedziała, że nie wyzwala żadnego widoku.

-To o nim mówiłaś?- Selina starała się mówić wyraźnie- że nie wiesz, kim jest?

Batman w tym momencie ścisnął mocniej kierownicę, powodując głębokie wgniecenia w  elastycznym tworzywie. Kim milczała, wodząc palcem po szybie. Jej paznokcie były pomalowane na niebieski, połyskliwy kolor.

– Owszem- odezwała się po chwili dziewczyna, a od jej oczu biła pewność- ale to i tak nie ma znaczenia. Nie da się teraz nadrobić połowy życia, nawet mimo chęci. Wszystko, co było ważne, przepadło na zawsze.

Batman wpatrywał się w drogę, milcząc. Jego oczy były niepokojąco zwężone, był skupiony i dość mroczny. Gdy w końcu Bat mobil zajechał do jaskini i gdy klapa się otworzyła, pierwszą osobą, jaka z niej wysiadła była Kim.  Ruszyła ku schodom, zostawiając umyślnie kopertę, którą miała przy sobie. Batman wpatrywał się bez słowa w miejsce, gdzie siedziała przed chwilą jego wnuczka. Potem oderwał wzrok i również wysiadł z pojazdu.

– Poradzisz sobie?- spytał Selinę, która prychnęła:

– Nadgarstek to nie koniec świata !

Gdy jednak się dźwignęła, krzyknęła i złapała się za dłoń, tracąc równowagę. Szybko została złapana przez Batmana i gdy znalazła się w jego ramionach, roześmiała się.

Nietoperz zaklął i postawił ją na ziemi, a Kobieta-Kot, wciąż nie tracą pogody ducha, powiedziała:

– Chciałam sprawdzić, czy ten stary Bruce, jakiego znam, wciąż ma wyczucie w kobietach !

– Może jeszcze spodziewasz się bankietu na swoją cześć?- spytał ironicznie Batman, nie zdejmując maski i podchodząc do głównego komputera. Oparł się jedną dłonią o brzeg klawiatury, a  drugą sprawnie manipulował po klawiszach.

– Twoja charyzma zawsze sprawiała, że jako przyjaciel nigdy nie zawodziłeś- Selina zdjęła maskę, a jej czarne włosy opadły na ramiona. Mimo iż trzydziestkę już dawno miała za sobą, wciąż była urzekająco piękna- i jak z tymi dupkami? Ich burdel to już przeszłość?

– Barbara właśnie się tym zajęła- odrzekł posępnie Bruce, analizując dane- jutro dotrze do wszystkich ofiar tego Rooney’go, przynajmniej tych, które są uwięzione w Gotham.

– Warto sprawdzić Metroplis- odparła Selina, siadając na fotelu Batmana- możesz poprosić Clarka o lekkie przyjrzenie się poczynaniom pani komisarz.

– Ufam Barbarze- odrzekł stanowczo Batman, prostując się- jest niezawodna w swojej robocie.

– Tak bardzo, jak jej ojciec?- spytała Kobieta-Kot, starając się maskować rozbawienie- czy może kryje się za tym co innego?

– Nie bądź śmieszna, Selino- żachnął się Nietoperz, jednym klawiszem zamykając system- na moim stanowisku skupienie to wartość najwyższa. Wszystko, co złudne, mierzi mnie.

Uśmiech znikł z twarzy Kobiety-Kot. Patrzyła lekko zgaszona na Batmana , który już manipulował przy apteczce.

-Ta mała ma rację- odrzekła, a w jej głosie brzmiał chłód- słusznie przypominasz maszynę …

– Gdybyś była facetem, zmusiłbym cię do cofnięcia tych słów- powiedział zimno Mroczny Rycerz, odwracając się do dawnej przyjaciółki- mówisz, to co cię boli, a jesteś ślepa na realizm. To, co nas kiedyś łączyło jest twoim ciągłym zarzutem odnośnie mojej osoby. Za dwadzieścia lat powiesz to samo, chociaż twój argument będzie dotyczył już innego stulecia. W tej robocie liczy się każda teraźniejsza chwila, nie ulegam temu, co było sekundą w moim życiu.

– Moja córka została porwana wiele lat temu- głos Seliny się lekko załamał- ale czy ja wykreśliłam ten fakt ze swojego życia? Codziennie jej szukam, bo serce matki czuje, że jej dziecko żyje. Ja się nie poddałam, Bruce. Nie spocznę, póki nie znajdę Heleny. Szansa na odnowienie zerwanych więzi zawsze istnieje. Ale unikanie na siłę tego, co masz obok siebie, jest gorsze niż świadomość, że twoje dziecko nie żyje.

Po tych słowach zapadła cisza. Batman nie wykonał żadnej reakcji. Skupiony na przyrządzaniu zastrzyku, pozostawał równie mroczny i tajemniczy jak podczas swych wieczornych zadań w imię  Gotham. Zupełnie, jakby nie czuł nic. Nawet powietrza, które było duszne od pieczary napędzanej wodą termiczną.

– Gotowe- odrzekł krótko, po czym podszedł do Seliny- wyciągnij rękę, dzięki temu antidotum twoje uszkodzone ścięgna się zrosną.

– Szkoda, że to nie podziała na uczucia- odrzekła zimno Kobieta-Kot- ale nie moje, a twojej wnuczki.

Batman ścisnął strzykawkę, która po chwili pękła, rozpryskując swoją zawartość.

– Znowu nasze drogi się ścinają, Selino- powiedział chłodno- jednak nie wiem, kto będzie żałował tego spotkania.

-Poproszę Alfreda – odrzekła Kobieta-Kot, patrząc nienawistnie na starego sprzymierzeńca- ma więcej cierpliwości.

Po tych słowach wyszła, zostawiając Nietoperza samego.

Kimberly siedziała w salonie, pomiędzy starymi książkami, które piętrzyły się na półkach. Smsowała z komórki, o którego istnieniu nie wiedział nawet Bruce, a która ułatwiała jej swobodny kontakt z Olivierem. Dostała od niego wiadomość, w której zapraszał ją do eleganckiej restauracji. Dowiedział się też od Kim o podejrzeniach Wayne’a i komisarz Gordon co do jego super mocy.

– Panienko Kimmy- do dużego pokoju wszedł Alfred, a dziewczyna szybko przerwała korespondencję z Olivierem i schowała telefon do kieszeni dżinsów. Podniosła do góry jedną brew, a kamerdyner odparł:

-Pan Bruce prosi panią do swojego gabinetu. Mówi, że to bardzo ważna sprawa.

Kim przewróciła do góry oczami i dźwignęła się z kanapy. Minęła Alfreda, który uśmiechnął się z nadzieją, patrząc na oddalającą się wnuczkę panicza.

Kim musiała się udać aż na tyły rezydencji, gdyż tam był skupiony nieoficjalny gabinet Wayne’a, gdy ten zajmował się swoją firmą. Stanęła przed drzwiami i po chwili dystansu, zapukała. Gdy usłyszała głośne „Proszę”, pchnęła ciężkie wrota.

Bruce stał do niej tyłem, patrząc na portret swoich rodziców. Ubrany był w garnitur, który pod względem innych mu podobnych był szyty na miarę. W tym wypadku Wayne był prawdziwym koneserem mody.

– Alfred powiedział, że chcesz mnie widzieć, dziadku- odparła obojętnie Kim, opierając rękę na biodrze.

– Niecodziennie kończy się 16 lat- odrzekł Bruce, odwracając się do wnuczki.

Jak zwykle ta jego oficjalność, do tego ciągła kontrola, by się z niej nie wyłamać.

-I co w związku z tym?- spytała Kim, podnosząc do góry jedną brew- mam przyjąć  twój argument i odejść?

– Zawsze, gdy cię do siebie wzywam, to wymagam czegoś konkretnego- powiedział Bruce, pokazując gestem,  by podeszła bliżej- mam na myśli ten przedmiot. Nie miałem okazji go wręczyć żadnej kobiecie. Jest zbyt osobisty i ma charakter mojego rodu.

Kim podeszła bliżej, gdyż na stole leżała piękna kolia, która robiła piorunujące wrażenie. Dziewczyna zaskoczona, wyciągnęła rękę, jednak zawahała się.

– Należała do mojej matki- odparł Wayne, z czułością akcentując swoją wypowiedź- ostatni raz założyła ją na urodziny mojego ojca, na tydzień przed ich tragiczną śmiercią. Thomas Wayne podarował tę kolię swojej żonie z okazji ich dziesiątej rocznicy ślubu.

– Jest piękna- odrzekła Kim- i widać wyraz uczuć Thomasa do Marthy …

– Mój ojciec kazał w tej kolii umieścić najdroższe diamenty- powiedział Bruce- w tym jeden ze stanu Georgia, z którego pochodziła jego żona. Teraz należy do ciebie. Wchodząc w dorosłość, mam nadzieję, że kiedyś ta kolia będzie zdobiła twoją szyję na jakiejś ważnej dla ciebie uroczystości.

– Dziękuję ci, dziadku- Kim uśmiechnęła się do Bruce’a i nim ten zdążył zareagować, objęła go. Wayne poczuł przyjemny zapach brzoskwiniowego szamponu, jakiego nieprzerwanie od lat używała jego wnuczka. Nawet tego nie wiedział. Siląc się na opanowanie, pogładził ją po głowie. Kim sięgała mu do ramienia, a więc była dość wysoka jak on.

– Możesz ją przymierzyć u siebie w pokoju- odrzekł Bruce- przyjmij ode mnie najlepsze życzenia. Niestety teraz będę zajęty, obowiązki wzywają.

– Jasne- Kim była trochę zawiedziona, myślała, że chociaż zjedzą razem kolację. No ale Batman nigdy nie jadał kolacji. Po co, przecież Gotham jest najważniejsze.

– Jeszcze raz wszystkiego najlepszego- Bruce skinął głową, a Kim rzuciła szybkie „Dziękuję” i wyszła z tym cennym prezentem, chcąc dobrze zapamiętać moment, w którym dziadek poświęcił jej więcej niż pięć minut. Jak to dobrze, że jutro spotka się z Ollie’m. Pełna celebracja własnego święta z osobą, która okazuje się być tego warta.

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

Kalendarium

Sonda

Twoja reakcja na zwiastun "Joker: Folie À Deux"

Zobacz wyniki

Sonda

Najlepsza okładka (Dark Age):