.: Strona Główna
 .: Forum
 .: O Stronie
 .: Dołącz do BatCave
 .: Wyszukiwarka


 .: Batman: The Movie
 .: Catwoman

 .: Batman
 .: Batman Returns
 .: Batman Forever
 .: Batman & Robin

 .: Batman Begins
 .: The Dark Knight
 .: The Dark Knight Rises

 .: Batman: Mask of the
 Phantasm
 .: Batman & Mr. Freeze:
 Subzero
 .: Batman & Superman:
 The World Finest
 .: Batman Beyond:
 Return Of The Joker
 .: Batman: Mystery of
 the Batwoman
 .: Batman: Gotham
 Knight

 .: Zawieszone
 .: Fanfilms


 .: Seriale Animowane
 .: Seriale TV


     .: INNE :: FANFICTION :: PAN NIKT :.

Jesteś nikim. Słyszał to od zawsze. Słyszał, od kiedy był małym chłopcem, kiedy dorastał i kiedy poszedł na studia. Słyszał to, kiedy się ożenił, słyszał w pracy, kiedy go zwalniali.
Quentin Afronsky w końcu uwierzył. Quentin Afronsky zawsze był nikim. Kilka tygodni po pracy, kiedy powoli kończyły się bankowe oszczędności a była żona Samantha straszyła Qentina policją za niezapłacone alimenty mężczyzna uświadomił sobie, że jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
Teraz stojąc na dachu wieżowca, w którym kiedyś pracował myślał o tym wszystkim. O ojcu, który podczas polowania klnie w niebogłosy, kiedy widzi, iż jego syn nieudacznik pozwolił uciec sarnie. O matce, która widząc świadectwo z ukończenia V klasy śmieje się i nazywa go niedorozwiniętym idiotą. O pierwszej dziewczynie, która po tygodniu rzuca nudnego, jak sama twierdzi, Quentina dla osiłka z wyższej klasy. To boli, pomyślał Afronsky i się rozpłakał. Boże, jak to boli.
Ciepły wiatr osuszył słone łzy mężczyzny, który głośno pociągnął nosem i popatrzył w dół.
Małe ludziki przemieszczały się oświetlonymi przez staromodne latarnie ulicami. Samochody wyglądały jak resoraki, które Quentin kupował synowi gdy ten jeszcze nie uważał go za błazna.
Kolejny ciepły powiew wiatru spowodował dreszcze na karku mężczyzny. Niepokojące lipcowe ciepło, ten wiatr, od tej pory kojarzyć mu się miały z nadciągającą nieubłaganie śmiercią.
- Choć raz pokaż że stać cię na odwagę - powiedział Quentin sam do siebie - Jeżeli skoczysz przestaniesz być nikim.
Jedyną odpowiedzią był kolejny ciepły podmuch, tym razem przypominający dotknięcie skrzydła ptaka, który w ostatniej agonii stara się zerwać do lotu.
- Boże... daj mi siłę - jęknął przyszły samobójca i znów popatrzył w dół.
W jednej chwili pomyślał, że skoczy, że jego buty odkleją się od betonu a jego ciało runie prosto w dół.
Coś jednak trzymało go mocno, tutaj, na dachu, nie pozwalając skoczyć. To ta pieprzona tchórzowska blokada.
To przez nią jestem nikim. To przez nią jestem całe życie poniewierany. Jestem tchórzem !!!
- Jestem tchórzem !!! Jestem nikim !!!! - wrzasnął Quentin i rycząc oderwał się od ziemi.
Jak ptak, jak dumny orzeł pofrunął w przestworza.
Nagle Quentin zrozumiał, że zamiast lecieć szybko spada w dół. Trzy sekundy... i koniec.
Coś owinęło się wokół jego kostki a potem nastąpił przeraźliwy ból w udzie jakby urwało mu kawałek mięsa.
Afronsky zawisł w powietrzu.
A po chwili zamiast spadać w dół zaczął wznosić się do góry. Dopiero na dachu zrozumiał, co się stało.
- Moja noga... cholera... zerwałem mięsień.
- Następnym razem mnie tutaj nie będzie - rzekł człowiek w ciemnym kostiumie. Quentin go poznał. To był Batman. - Mam nadzieje, że ten lot uświadomił ci jak blisko końca byłeś tam na dole
Afronsky się nie odezwał. Patrzył zafascynowany w oblicze bohatera. Ten w tym czasie odplątał linę z jego kostki.
- Miałeś szczęście. Zazwyczaj w tym mieście, kiedy chcesz popełnić samobójstwo to na pewno je popełnisz. Miałeś szczęście, zastanów się nad tym.
W jednej chwili Człowiek-Nietoperz rzucił się z dachu w tą samą przepaść, w którą przed chwilą rzucił się też Quentin.
Zafascynowany niedoszły samobójca popatrzył w dół jednak nietoperz znikł. Przepadł. Jak kamień w wodę. Jak on to zrobił do cholery ?
Quentin wrócił do siebie, do skromnego mieszkanka na poddaszu które wynajmował od grubego, niemiłego mężczyzny z cygarem w ustach. Do tej pory nie znał nazwiska tego faceta i nie interesowało go to. Dzisiejsza noc na dachu, spotkanie z niespotykaną siłą, jaką reprezentował Batman uświadomiło mu coś. On, Quentin Afronsky jest nikim, przegrańcem, dnem. A Batman to żywa legenda, kult, bohater. W swoim ciasnym mieszkanku Quentin zaczął się zastanawiać, co by było gdyby nikt zabił legendę.

Co by było gdyby Pan Nikt zabił Batmana...

Kolejna ciężka noc. Kolejna zbrodnia, z którą postanowił walczyć. Złodziej samochodów zastrzelił niewinnego człowieka a teraz uciekał skradzionym wozem swojej ofiary. Patrząc w tylne lusterko widział za sobą Batmobil, przesuwający się po szosie jak mroczny cień.
Batman i tym razem nie odpuści, i tym razem dopadnie wroga i odda go w ręce policji. Bohater docisnął pedał gazu a jego machina gwałtownie przyśpieszyła zbliżając się do samochodu kryminalisty. Ten gwałtownie skręcił kierownicą chcąc zepchnąć Batmobil na pobocze jednak wbił się w twardą czarną stal samochodu Nietoperza a potem odbił się, przekręcił trzy razy i wjechał w hydrant wyrywając go z ziemi. Olbrzymie ciśnienie wody wystrzeliło w górę.
Złodziej samochodów a od dzisiaj także i morderca wyskoczył z rozbitego wozu i ruszył przed siebie, byle jak najdalej od przeklętej postaci w czarnej pelerynie. Cały zmoczony biegł przed siebie, mając nadzieje, że tym razem mu się uda. I jeżeli mu się uda uniknąć spotkania z Batmanem to obiecuje sobie, iż już nigdy nie zrobi nic nie zgodnego z prawem. Nie chce iść do więzienia, za nic w świecie. To byłby koniec świata.
Potężne uderzenie powaliło przestępcę z nóg. Batman skoczył z całym impetem na jego plecy. Kolejnym szybkim ruchem założył mu na ręce kajdanki a potem podniósł, odwrócił i spojrzał mordercy w oczy
- Gardzę tobą śmieciu. Nie potrafisz docenić ludzkiego życia, za głupi samochód zabiłeś człowieka, być może osierociłeś jego dzieci, doprowadziłeś do rozpaczy jego żonę, odebrałeś syna matce. Mam dość ludzi takich jak ty. Po prostu dość.
Rzucił przestępcą o ziemię a potem wyciągnął radio i wezwał policję. I to by było na tyle tej nocy.
Wrócił do jaskini i zdjął kostium. Czas stać się Bruce'em Waynem, czas odpocząć od Batmana i jego świata zbrodni.
Wszedł przez ukryte przejście do salonu gdzie Alfred właśnie kończył czyścić starą chińską porcelanę.
- Jak się udała dzisiejsza noc z Batmanem, paniczu Bruce ?
- Tak jak zawsze Alfredzie. Jak zawsze.
- Jest pan w nienajlepszym humorze. Czyżby Joker znów uciekł z Arkham ?
- Gorzej. Zginął człowiek. I to prawie na moich oczach. Gdybym był na miejscu minutę wcześniej być może nie doszłoby do tego.
Bruce usiadł na kanapie i nalał do szklanki odrobinę koniaku.
- Koniak ? Myślałem, że tylko ja w tym domu od czasu do czasu degustuje alkohol - zauważył z przekąsem Alfred.
- Przepraszam Alfredzie, odkupie ci ten koniak. Nie mam nastrojów do żartu.
Alfred więcej się nie odzywał. Pozwolił swojemu przyjacielowi siedzieć w samotności. Tej nocy Batman rozpoczął nową walkę. Z własnymi myślami.
Minęło trochę czasu odkąd Batman uratował Quentina Afronskiego od niechybnej śmierci na chodniku jednej ulic z Gotham gdzie do dziś pewnie była by mokra plama krwi zmieszana z roztrzaskanymi kośćmi.
Minęło wystarczająco dużo czasu by Pan Nikt zdążył się przygotować. W myślach snuł marzenia o tym, w jaki sposób dopadnie Batmana, w jak sprytny sposób go załatwi udowadniając wszystkim, że jest jednak czegoś wart. Że nie przegrał życia.
Wieczorem odwiedziła go Samantha w towarzystwie swojego barczystego narzeczonego. - Płacisz koleś czy mam ci spuścić manto ? - zapytał kochanek jego byłej żony Afronsky się tylko uśmiechnął.
Godzinę później siedząc poobijany dalej się uśmiechał.
To tylko drobne niepowodzenia, niebawem wszystko się odmieni. Wystarczy jeden strzał, który przejdzie do legendy wśród wszystkich przestępców tego miasta. Pan Nikt zostanie niekoronowanym królem Gotham.
Następnego dnia Afronsky miał na mieście do załatwienia kilka spraw. Wyszedł z mieszkania jednak na dole czekał już na niego obrzydliwy grubas z cygarem w ustach.
- Hej Afronsky, ile jeszcze będę czekał na czynsz? Wisisz mi kasę za ten miesiąc koleś !
Pan Nikt uśmiechnął się do niego, przeszedł przez hol i wyszedł. Ah, jaki piękny dzień, pomyślał i ruszył do swojego chevroletta. Ten samochód był jego jedynym sukcesem życiowym. Kupił go trzy lata po tym jak znalazł pracę w firmie, i przez te dobre kilkanaście lat ani razu się nie znudził tym cackiem. Nawet po rozwodzie, kiedy Samantha żądała Bóg wie, jakich roszczeń nie zgodził się oddać jej wozu. Wolał oddać dom, ale swojego chevrolletta nigdy w życiu.
Teraz jadąc nim przez Gotham czuł, że żyje. Dawno nie był tak szczęśliwy i nawet pseudonim, jaki sobie nadał, Pan Nikt wydawał się być jedynie ironicznym dowcipem kogoś wspaniałego. To tak jakby Batman nazwał siebie słabeuszem. Afronsky skręcił na jedno z wysypisk śmieci.
To tutaj przez ostatnie tygodnie, z dala od ludzi, w towarzystwie mew i szczurów ćwiczył.
Kupił sobie rewolwer, z uzyskaniem pozwolenia nie było kłopotów, wyglądał jak Pan Nikt a tacy ludzie nie strzelają, to do nich się strzela.
Ta myśl jeszcze bardziej rozbawiła Qunetina. Wszedł on w jedną z alei gdzie już dawno wszystko zgniło lub spłonęło a następnie wyciągnął z pod sterty tektur planszę z wizerunkiem Batmana. Ustawił ja przed sobą, odszedł kilkanaście kroków i zaczął strzelać.
Po chwili spojrzał na rezultaty treningu.
Wszystkie strzały poszybowały w głowę bohatera.
On tego nie przeżyje, Batman zginie z mojej ręki, pomyślał z dumą Pan Nikt i w tym momencie postanowił, że to właśnie tego wieczoru odnajdzie bohatera i odda w jego stronę śmiertelny strzał.

Noc. Ciepła noc, mimo że przyszedł wrzesień. Quentin pomyślał, iż wieje taki sam ciepły wiatr jak wtedy, kiedy Batman uratował go przed śmiercią. Czy to jakaś wróżba ?
Quentin siedział w swoim chevrollecie i z niecierpliwością oczekiwał pojawienia się Batmana. Miał nadzieje, że ujrzy jego Batmobil, wyjdzie szybko z auta i wybiegnie na szosę udając że ktoś go ściga.
Batman wyjdzie z samochodu, popatrzy na Pana Nikt i pomyśli, że faktycznie, taki człowiek, jak Quentin może być jedynie ściganym.
Kiedy zacznie się rozglądać w poszukiwaniu sprawców Pan Nikt wyciągnie rewolwer i strzeli mu w głowę. Genialny plan.
Mijały minuty, mijały godziny. Batmobil się dziś nie pojawi, pomyślał zniecierpliwiony Quentin.
Nogi mu zdrętwiały, więc wyszedł z samochodu. Pomyślał, że wysika się w krzakach i zaraz wróci.
Kiedy ciepły strumień moczu zaczął wsysać się w ziemie Quentin usłyszał otwierane drzwi własnego samochodu.
Zapiął rozporek i wybiegł z krzaków. Zobaczył mężczyznę w kapturze który usiłuje odpalić jego chevroletta. JEGO CHEVROLETTA.
Przerażony ruszył, wyciągnął z kieszeni kurtki rewolwer i wymierzył w przestępcę. - Wyłaź z tego samochodu ! - krzyknął
- Ej kolego...spoko - zająknął się murzyn - Schowaj broń
- Wyłaź gnido !!! - wrzasnął Pan Nikt
- Już już ! - murzyn momentalnie wysiadł z samochodu i momentalnie chwycił za przegub dłoni zaskoczonego mężczyzny.
Wyrwał mu pistolet i odepchnął.
Quentin nie mógł podarować. Rzucił się na niego z pięściami.
I wtedy złodziej samochodów wypalił w jego stronę.
Strzał prosto w serce. Kula przeszła na wylot zabijając Pana Nikt. Nawet nie zdążył umrzeć w agonii...
Złodziej samochodów wsiadł do chevroletta i ruszył. W tym momencie w tylnym lusterku ujrzał Batmobil. Jego serce o mało nie eksplodowało.

Kolejna ciężka noc. Kolejna zbrodnia, z którą postanowił walczyć. Złodziej samochodów zastrzelił niewinnego człowieka, a teraz uciekał skradzionym wozem swojej ofiary.

KONIEC

Autor: Waydack




WAK - Serwis Komiksowy
Spider-Man Online

Punisher - Serwis o Punisherze
The Truth about The X-Files





© Copyright 2003 and 2012 by BatCave. Wszelkie prawa zastrzeżone
Batman is registered trademark of DC Comics, Warner Bros.

Projekt i wykonanie: myspace.com/WebMastaMajk