.: Strona Główna
 .: Forum
 .: O Stronie
 .: Dołącz do BatCave
 .: Wyszukiwarka


 .: Batman: The Movie
 .: Catwoman

 .: Batman
 .: Batman Returns
 .: Batman Forever
 .: Batman & Robin

 .: Batman Begins
 .: The Dark Knight
 .: The Dark Knight Rises

 .: Batman: Mask of the
 Phantasm
 .: Batman & Mr. Freeze:
 Subzero
 .: Batman & Superman:
 The World Finest
 .: Batman Beyond:
 Return Of The Joker
 .: Batman: Mystery of
 the Batwoman
 .: Batman: Gotham
 Knight

 .: Zawieszone
 .: Fanfilms


 .: Seriale Animowane
 .: Seriale TV


     .: FILMY :: CATWOMAN :: RECENZJE :.

Oto kolejna ekranizacja komiksu na naszych ekranach. Ledwie kilka dni temu w kinach straszył komicznie głupi "Spider-Man 2", a teraz wskakuje tam zgrabnymi ruchami "Kobieta-Kot".
Ten film poprzedzony falą nieprzychylnych opinii i miażdżących recenzji nie powinien jednak umknąć miłośnikom filmu. Nie powinien, gdyż warto docenić starania reżysera.
Jest nim Pitof, francuski specjalista do efektów wizualnych, który jakimś cudem trafił na fotel reżyserski i postanowił nakręcić film z gwiazdą, czyli z samą Halle Berry. Niestety, dobre chęci nie wystarczyły, bo aby zrobić ciekawy film, potrzeba jeszcze umiejętności. Francuz przyjechał więc do Hollywood, napsuł na planie ile się dało, ale zostały po nim idee, które tak naprawdę są główną istotą tego filmu, oraz niespodziewanie - jego największą atrakcją.

Fabuła filmu jest tak banalna, że właściwie szkoda na nią czasu: Patience jest pracownikiem niższego szczebla w wielkiej korporacji kosmetycznej, w której solidne machlojki szefostwa podtrzymują w widzach powszechną opinię, że wielkie firmy to wielkie oszustwa. Nasza bohaterka przypadkiem odkrywa groźny spisek, co rzecz jasna przypłaca życiem, choć tak naprawdę - nie do końca. Odradza się błyskawicznie jako ponętna Kobieta-Kot i przystępuje do tego, na co miała ochotę przez całe życie. Do rewanżu.
I tu jest pies - przepraszam: kot - pogrzebany: "Kobieta-Kot" to zdecydowanie nie jest prosta opowiastka o kolejnym superbohaterze, ratującym świat przed następnym globalnym zagrożeniem. To znaczy owszem, w pewnym sensie jest, ale tylko pozornie.
Początkowo wszystko dzieje się zgodnie z podręcznikiem dla nieudolnych scenarzystów: jest bohaterka, jest czarny charakter (w postaci blondwłosej, zimnej jak tafla lodu Sharon Stone), jest wreszcie skórzany kostium, romans, przystojny policjant-który-niczego-się-nie-domyśla, a na koniec jest nawet prawie-happy end. Ale to tylko powłoka, zjadalna dla przeciętnego widza polewa, dzięki której ludzie decydują się pójść na "film sensacyjny".
Można "Kobietę Kota" obejrzeć i zauważyć tylko rozrywkową warstwę filmu. Warto jednak przyjrzeć mu się dokładniej, a wtedy można wpaść na pozornie absurdalny pomysł, że Pitof miał nam coś więcej do przekazania.

Chyba po raz pierwszy w historii filmu (ale głowy za to nie dam) główny bohater i jego przeciwnik to kobiety. Nie przypadkiem obsadzone: Halle Berry to aktualnie panująca aktorska piękność, a Sharon Stone to aktualnie abdykująca królowa. Atrakcyjność obu pań jest ważna, bo przecież w rzeczywistości to jeden z istotnych dla kobiet elementów ich życia.
Jedna z pierwszych scen, prezentująca Catwoman w pełnej krasie wygląda tak: bohaterka idzie przed siebie, ubrana w obcisły skórzany kostium, porusza się z gracją, zmysłowo, a kamera okrąża jest postać, umożliwiając widzom obserwację wszelkich ponętnych krągłości Berry. I tu uważnemu widzowi powinna ta scena skojarzyć się z inną, która pojawiła się 19 lat temu w filmie "Commando". W obu przypadkach mamy w ten sam sposób zaprezentowaną postać głównego bohatera: wtedy była to prezentacja wschodzącej ikony kina akcji, mocarnego Schwarzennegera, tutaj Pitof sugeruje nam, ze oto nadchodzi zmiana warty. Kobieta walcząca od lat o swoje miejsce w świecie zdominowanym przez mężczyzn, atakuje chyba ostatni nie zdobyty do tej pory bastion: kino sensacyjne. Akurat ten szturm zostanie prawdopodobnie odparty, bo "Kobieta-Kot" poniosła klęskę finansową i artystyczną, ale kto wie, czy za jakiś czas nie doczekamy się udanej pozycji kina akcji, z bohaterką, miast bohatera w roli głównej. W każdym razie reżyser nie ukrywa, jaki jest jego zamiar, a może nawet obawa.
Film Pitofa to jednak coś więcej. To prawdziwe kino feministyczne, co prawda skażone naiwnością i banałem fabuły, ale dające do myślenia. No bo co właściwie oglądamy na ekranie?

Zacznijmy od bohaterki granej przez Stone: Laurel to starzejąca się modelka, była "twarz" firmy jej męża. Gołym okiem widać, że długoletnie boje o utrzymanie się w ekstraklasie pięknych kobiet nauczyły ją, jak walczyć o swoje. Pozwala, aby jej miejsce zajęła młoda następczyni, ale nabyte wcześniej drapieżne umiejętności wykorzystuje w bezwzględnej walce o byt swojej firmy. Świat, w którym wygląd zewnętrzny stał się ważniejszy niż wewnętrzne przymioty stworzył bestię. Mężczyźni przez lata narzucający kanon piękności wyhodowali groźną przeciwniczkę: znoszącą przez lata upokorzenia, godzącą się na wyrzeczenia w celu zaspokojenia męskich gustów. Teraz nadszedł czas odwetu, którego ofiarami stają się mężczyźni, włącznie z jej wiarołomnym mężem.
Po przeciwnej stronie barykady mamy Patience, początkowo zahukaną, cichą i uległą dziewczynę, która pod
wpływem tragedii staje się mściwą, agresywną i zmysłową kobietą. Razem te elementy składają się na poważne ostrzeżenie. Dla mężczyzn.
Bo obie kobiety to na swój sposób esencja feministycznych marzeń. Tłumione, upokarzane i zdominowane przez mężczyzn w końcu osiągają to o czym skrycie (bądź nie) marzyły. Laurel powiększa swoją władzę intrygami i zbrodnią. Patience jako Kobieta-Kot staje się pogromcą mężczyzn, pięściami i nogami poskramiając swoich przeciwników. Przede wszystkim jednak, w nieskrępowany sposób może wyrażać swoją kobiecość: drapieżność, agresję i seksualność. Co najważniejsze, wreszcie może być sobą, pokazać prawdziwą twarz (choć nie do końca, czarna maska ma swoje ograniczenia), uwolnić się od wszelkiej dominacji i żyć w zgodzie ze sobą. Bo wolność to władza, jak mawia. Wolność wydarcia się ze świata mężczyzn, ale także wolność narzucania swoich zasad, kształtowania tego świata według własnego uznania. Patience: nieśmiała i pełna ciepła za dnia, pełna zmysłowej drapieżności w nocy prezentuje rzeczywisty charakter kobiety, pełen kociej przewrotności, oraz pozornie sprzecznych cech osobowości.

Interesująca jest scena w teatrze, za kulisami którego dochodzi do starcia policjanta i Catwoman. To symboliczne starcie starego i nowego porządku, ostateczny pojedynek mężczyzny i kobiety. Policjant walczy z przeciwniczką, postrzegając ją jako groźnego, ale kolejnego przestępcę. Bohaterka traktuję zaś walkę początkowo jako drażnienie się z przeciwnikiem, osaczaniem go, by wreszcie przerodzić ją w coś na kształt erotycznych zmagań, gdyż w pewnym momencie trudno się tu zorientować, czy mężczyzna jest ofiarą fizycznego ataku, czy seksualnego molestowania. Przesłanie z tej sceny płynie dość oczywiste: czas męskiej dominacji dobiega końca, nadchodzą kobiety, które chcą ustalać własne reguły gry. Czasy teoretycznego feminizmu w świecie "Kobiety-Kota" należą do przeszłości, teraz nadszedł czas na działanie. Catwoman została stworzona nieumyślnie przez mężczyzn: dosłownie, gdy siepacze korporacji wrzucili ją do rzeki, z której wyszła jako osoba o nadludzkich możliwościach, oraz w przenośni, gdy przez lata upokarzana przez szefa i ignorowana przez sąsiadów gromadziła w sobie pokłady goryczy i chęci odwetu. Ofiara dominacji i dyskryminacji (nie znoszę tego słowa, ale narzuca się ono wyraźnie w trakcie projekcji filmu) doczekała się swojej szansy (nadludzkich umiejętności i sprawności), którą wykorzystuje dla dobra innych, ale w dużej mierze także dla siebie. Nowe umiejętności stają się
katalizatorem, dzięki któremu może odkryć przed światem swoje prawdziwe oblicze, takie jakie ona sama chce pokazać, a nie takie, jakiego świat po niej się spodziewa.

"Kobieta-Kot" to jednak przede wszystkim kino sensacyjne, mające zapewnić widzom godziwą rozrywkę. I o ile reżyser miał coś interesującego do przekazania w warstwie intelektualnej filmu, tak zupełnie "poległ" w warstwie wizualnej. Nudna fabuła, głupota scenariusza, brak logiki i instrumentalne traktowanie własnych pomysłów czynią z "Kobiety-Kota" dzieło ledwie przeciętne, miejscami nawet drażniące. Śliczna Halle Berry i nienaturalne efekty wizualne nie są w stanie uratować tego filmu, nawet jeśli jest on delikatnie podszyty interesującymi, socjologicznymi rozważaniami. Elementarne błędy w sztuce reżyserskiej to główna przyczyna porażki dzieła Pitofa.
Brak oryginalnej wizji i pomysłowej fabuły nie pozwala mu wybić się ponad średnią ustaloną przez inne produkcje tego gatunku. "Spider-Man", czy "Daredevil" nie miały widzowi do zaoferowania nic poza efektami wizualnymi i wątpliwym morałem. "Kobieta-Kot" zrobiła krok do przodu, aby wyrwać się z tego towarzystwa.
Niestety, ten krok jest zdecydowanie za mały aby wyróżnić się z tłumu.

Autor recenzji: Solo  
- Tekst użyczony gościnnie przez klub O filmie - O Filmie  


Ocena: 3 GACKI


Poprzednia Strona




WAK - Serwis Komiksowy
Spider-Man Online

Punisher - Serwis o Punisherze
The Truth about The X-Files





© Copyright 2003 and 2012 by BatCave. Wszelkie prawa zastrzeżone
Batman is registered trademark of DC Comics, Warner Bros.

Projekt i wykonanie: myspace.com/WebMastaMajk