"Nie to kim jesteś pod spodem, lecz to co robisz określa ciebie"
Interesujące jest dla mnie to, jak apatia przydusiła nasze społeczeństwa. Był taki okres w historii ludzkości, kiedy sprawy duszy lub ducha rozgrzewały krew w żyłach. Namiętność i przetrwanie przeplatały się, a czasem nawet łączyły w jedno. Każde stworzenie na Ziemi doświadcza w taki, czy inny sposób cierpienia. Na ma znaczenia, czy jest ono znikome czy enigmatyczne - wszyscy rozumieją ból. Jednak jako homosapiens zostaliśmy obdarzeni inteligencją, by ponosić emocjonalną odpowiedzialność za skutki zdarzeń. Wywyższa nas to ponad inne stworzenia. To nasz najwspanialszy dar. Ostatecznie to też przyczyna naszego upadku.
Jako chłopiec Bruce Wayne poznał trudności przypisane ludzkiej naturze i wszystkie jej omylne komplikacje. Będąc świadkiem morderstwa swoich rodziców, rozpoczął kumulować złość, tak głęboką i tak okropną, że zagroziła ona jego własnej egzystencji.
Fachowa definicja zemsty brzmi: kara wymierzona w odwecie za krzywdę bądź ubliżenie. Za zemstą kryje się wewnętrzna ludzka reakcja na niesprawiedliwość. Godzi się ona na jej surowość, gdy wielka niegodziwość spotyka człowieka lub jego bliskich. W przypadku Wayne'a jego wina za śmierć rodziców dorastała w gorzki sposób wraz z wiekiem, by w końcu zatruć całe ciało i ostatecznie uzewnętrznić się w postaci wściekłości.
Koncepcja źle pojmowanego odwetu lub zemsty nie jest nienaturalna, ale dostarcza wyjątkowego zapału, któremu jednostka może poświęcić swoje życie. Kompleks samotnego wilka doprowadza Wayne'a do podróży zdegradowanego człowieka, opiewającej w kryminalne wybryki, i w efekcie w uwięzienie. To właśnie przypuszczalna ludzka wiedza, której tak bardzo potrzebuje, by zrozumieć przestępczy umysł, wiedzie go ku jego ostatecznemu, piekielnemu przeznaczeniu.
W takim momencie jedynym wyjściem z sytuacji jest zbawienie. Przychodzi ono do niego w postaci Ra's Al Ghula, poniekąd samuraja, szamana oraz człowieka wyższych ambicji. Al Ghul, przywódca Ligi Cieni, oferuje Wayne'owi szansę przemienienia jego złości w moralną broń. Poznając sposoby działania Ligi, Bruce weźmie na siebie odpowiedzialność za oczyszczenie z korupcji Gotham City.
Nie ma wątpliwości, że Gotham przypomina bliżej nieokreślone amerykańskie miasto, jednak moim skromnym zdaniem, stało się ono Ameryką. Jak to zostało wspominane kilka razy w filmie, Liga Cieni działa jako podłoże moralne społeczeństwa. Przypominając nieznacznie masonów, Liga rości sobie prawa do historii społecznego osądu. Jej członkowie szczycą się swoim wkładem w upadek Konstantynopola i Rzymu, miast przesyconych dekadencją i grzechem. Chodzi im tylko o jedno: kontrolę nad ludzkością. Ich obecnym celem jest Gotham City, kolebka Wayne Enterprises - a książe królestwa jest ich świeżym członkiem.
Tylko, że Liga nie docenia Bruce'a i nie dostrzega w nim człowieka, który byłby zdolny do tego, czego oni nie tolerują, czyli lotości. Na skutek tego opuszcza on szeregi Ligi i powraca niepostrzeżenie do Gotham, aby rozprawić się z żałością gnijącego miasta na swój własny sposób. Staje się Batmanem.
Batman to "idea": ukazanie strachu i lęków, które wyodrębniają Bruce'a wśród innych ludzi. Budujące jest jego poświęcenie dla stworzenia tej mitycznej postaci. Bruce korzysta z całej swojej pomysłowości, by stworzyć istotę sprawiedliwości. W przeciwieństwie do innycj super-herosów, Batman nie ma nadzwyczajnych mocy. Jest wręcz niezwykle zwykłym i wspaniale ukształtowanym człowiekiem, który nie cofnie się przez niczym, ażeby ocalić Gotham i doprowadzić miasto do ideału, o który tak drogo walczyli jego rodzice.
Wersja o początkach, przedstawiona przez Nolana, jest fantastyczna i porywająca. To rzeczywiście doskonały film z równie imponującą obsadą co fabułą. Christian Bale jest stworzony do swojej roli. Wnosi wszystko to, co powinien mieć Batman i dostarcza to widowni bez cienia arogancji.
Historia Batmana jest prawdopodobnie mają ulubioną spośród postaci o komiksowym rodowodzie. Rozumiem i identyfikuję się z mrokiem, który potrafi okryć człowieka, ciskając go w zakątek bólu i złości, która jest prawie nie do zniesienia. Rozumiem również, że Batman to człowiek, którego wady czynią znacznie przyciągającym. W końcu jego absolutna determinacja dla własnej sprawy jest upokarzaniem. Bo ilu z nas stoi bezczynnie, w oczami opuszczonymi w dół, kiedy stajemy twarzą w twarz z brzydotą. Ja, podobnie jak Batman, zawsze będę walczyła. Reszta świata prawdopodobnie będzie nadganiać.
"Dlaczego upadamy, sir? Abyśmy mogli jeszcze lepiej nauczyć się podnosić."