- Spora część Batman Begins dotyczyla tego, jak Bruce Wayne godzi się z tym kim jest i tym, co robi. Czy będzie pan chciał zmodulować tę jego wewnętrzną walkę w sequelu?
Christopher Nolan: Co ma pan na myśli przez "modulować"?
- Na końcu pierwszego filmu Bruce w pewnym sensie akceptuje swoje przeznaczenie. Ma teraz swoją misję do wykonania. Dlatego przypuszczam, że ta misja będzie musiała trochę ewoluować.
CN: O, tak. Albo jego świat. Ujmę to w ten sposób, bez wchodzenia w konkrety: kiedy rozpoczynasz misję, niezwykle rzadko jest tak, że wszystko idzie zgodnie z planem [śmiech]. Świat zareaguje przeciwnie, niż tego oczekujesz.
Istotnie, Bruce zdobył się na pewien cel albo też rezygnację, tylko w jakiej sytuacji znajdzie się jego życie, kiedy się temu poświęci - i właśnie od tego zazynamy. Jednak świat sam w sobie odpowiada na nasze działanie w sposób, jakiego się nie spodziewamy.
- Powiedzial pan interesujacą rzecz o wprowadzeniu Jokera na końcu Batman Begins: "To sedno sceny finałowej. Walka ze złem nie będzie łatwa. Będzie stawała się trudniejsza". Czy to kamień probierczy dla sequela?
CN: Jest nim bardzo. Oczywiście nie mogę o tym rozmawiać na tym etapie - jednak myślę, że jeśli oglądał pan ostatnią scenę, da to panu przejrzysty kierunek, w którym podąża nasza historia.
- Kiedy Gordon obraca kartę, towarzyszy temu poczucie gorzy.
CN: Tak.
- Czy złoczyńcy będą próbować określić siebie samych tak, jak czyni to Batman?
CN: Jasne, ale na swój własny sposób.
- Czerpie pan jakieś inspiracje z Zabójczego Żartu Alana Moore'a - komiksu, który postrzega Jokera nie w całym tym określeniu "Księcia Zbrodni", lecz bardziej w kategoriach smutku i niepowodzenia?
CN: Czerpiemy z całego kanonu. Nie chcę o tym dużo rozmawiać. Powiem tylko tyle, że jeśli sięgniecie do pierwszego pojawienia się Jokera w komiksach...
- Czytałem temte komiksy. Joker w nich to drań.
CN: [Stanowczo] Tak. I to bardzo przejrzysty kierunek... To zadziwiające, jak przejrzyście nakreślono tę postać w tym komiksie.
- Jeśli przeczytało się tamte, pierwsze historie, wybór Heatha Ledgera ma sens.
CN: Dla mnie zdecydowanie ma.
- W Batman Begins byliśmy zmuszeni oglądać o wiele więcej Bruce'a Wayne'a bez kostiumu niż w poprzednich filmach o Batmanie. Był on też znacznie bardziej zabawniejszy - kupował hotele, przeprowadzał przejęcie korporacji. Czy alter ego Batmana będzie odgrywać równie widoczną rolę w sequelu?
CN: Tak. Bruce dla mnie to nie tylko Batman. Bruce Wayne ma dwa oblicza: prawdziwe i publiczne.
- Wiedząc jak pod względem tonu i koloru przytłumiony jest Batman Begins, dostrzega pan jakiekolwiek ryzyko w przesyceniu filmu barwnymi złoczyńcami?
CN: We wszystkim trzeba być ostrożnym [długa przerwa].
- [Śmiech] Powiedział pan: "Właściwie to postrzegam siebie jako twórcę bardzo mainstreamowego i zawsze postrzegałem". Dlaczego niektórzy ludzie nadal - nawet po Batman Begins - uważają pana za reżysera kina niezależnego?
CN: Boże, nie mam pojęcia [śmiech]. Prasa ma skłonność do szufladkowania filmowców według tego, gdzie zaczynali - co faktycznie niekoniecznie jest całkowicie niesłuszne - ale ja wyreżyserowałem film o Batmanie, a ludzie ciągle mówią o moich korzeniach kina niezależnego.
Ridley Scott to mój ulubiony twórca filmowy - a przez lata wszystko co robił, było natychmiast odnoszone do reklamy, ponieważ tam stawiał pierwsze kroki. Tylko, że on ma to już za sobą.
Na pewno nie skarżę się, kiedy ludzie odnoszą moją pracę do filmów niezależnych, od których zaczynałem. Chciałbym mieć nadzieję, że wszystkie moje filmy mogły by mieć osobiste i szczere podłoże - nieważne czy są na wielką skalę, czy też nie.
- Na pewno wszystkie pana filmy myliły widza. Nawet w Batman Begins, poprzez postać graną przez Liama Neesona.
CN: Batman jest interesującym przypadkiem, ponieważ ma się do czynienia z postacią mityczną. A jedną z cech mitycznych opowieści jest zażyłość - i w pewnej mierze przewidywalność. Nie mam tu na myśli przewidywalności w jej zwyczajnym, pejoratywnym znaczeniu. Mam na myśli przewidywalność w sensie rzeczy nieuniknionej - takiej, która pozwala opowieści skupić się na postaci.
W snuciu opowieści występuje napięcie pomiędzy znanymi elementami, które uzupełniają mit, a umiejętnością zaskakiwania ludzi. Ostatecznym sposobem dla filmowca do pogodzenia tych dwóch elementów jest osiąganie rzeczy nieuniknionych w zaskakujacy sposób.
- Racja. Na temat filmów z superbohaterami często dyskutuje się, czy są one wierne komiksowi, czy też nie... Fani chcą, aby ich postacie im się podobały, przynajmniej w pewnym sensie.
CN: Właśnie o takim napięciu mówię. To coś takiego, co mnie bardzo interesuje. Ponieważ według mnie być wiernym postaci w opowieści, nie polega na niewolniczym podążaniu za określoną przeróbką jednego komiksu albo noweli graficznej - ale na przedestylowaniu esencji mitu.
To właśnie zawsze było wyzwaniem dla Batmana, ale też jego siłą. Traktujemy rdzenne elementy jako kierunkowskazy, a wszystkie elementy pośrodku - wszystkie inne pomysły i wątki - mogą być całkiem świeże, odmienne i zaskakujące. Zbierasz dokładnie ten materiał i otrzymujesz mit o potężnej skali.
Kiedy przystępowaliśmy do projektowania Batmobilu, nie mieliśmy wyraźnego wyobrażenia, jaki ma on być - poza tym, że musiał to być najpotężniejszy samochód, jaki do tej pory istniał. I musiał być czarny. Nie zakładaliśmy sobie, że "musi mieć statecznik" albo czegokolwiek w tym stylu. W ten sposób można stworzyć coś zupełnie oryginalnego i świeżego - odnowioną koncepcję "najpotężniejszego samochodu".
- Po lekturze pierwszych komiksów możemy cieszyć się z tego, że nie zrobił pan z niego czerwonego sedana. Czy scenariusz do The Dark Knight jest już ukończony?
CN: Nie mógłbym panu odpowiedzieć na to pytanie.
- Faktycznie.
CN: U mnie scenariusz nigdy nie jest ukończony. Piszę nawet podczas zdjęć. Ale pracuję nad tym scenariuszem od całkiem długiego czasu.
- Czy tytuł będzie brzmiał The Dark Knight? Czy też myśli pan, że zakończy się na "Batman - dwukropek - The Dark Knight"?
CN: Nie, tytułem będzie The Dark Knight.
- Ma on w sobie taki ton.
CN: Tak. Taki jest zamysł.
- Wspomniał pan, że nie jest ogromnym miłośnikiem internetu. Czy był pan w stanie trzymać się z dala od niego podczas przedpremierowej wrzawy dotyczącej Batman Begins?
CN: Naturalnie. Kiedy kręcisz film, na który każdy zwraca uwagę, przeczytasz wiele rzeczy na jego temat i niekoniecznie wszystko będzie ci się podobało. Dlatego, jeśli sprawia ci to przyjemność, to w porządku, jeśli nie...
Gdy podejmujesz się czegoś takiego jak Batman, zainteresowanie gwałtownie wzrasta, a ty jesteś osaczony ze wszystkich możliwych kierunków. Ja nie mam nawet skrzynki e-mail.
- Przy pracy nad The Prisoner będzie pan znowu przez to przechodził, tylko że tam będzie to całkiem inny, obsesyjny kult.
CN: Tak. Ale jak wiadomo, już raz przez to przechodziłem. Trzeba to zaakceptować i zrobić film w taki sposób, jaki się planuje. A to nie to samo, co lekceważenie w jakiś sposób materiału. Musisz wziąść na siebie odpowiedzialność - przyjąć presję i wykonać pożądną robotę.
- Z pewnością obecna praktyka z Wężami w samolocie pokazuje, że dostarczanie do internetu głośnych informacji i plotek, nie gwarantuje wcale udanego odbioru.
CN: Wyobrażam sobie, że taki zabieg, czy to przy Batmanie czy The Prisoner, uczyniłby mój odbiór filmu znacznie trudniejszym, ujawniłby istnienie sposobu na nakręcenie bardziej udanego filmu.
RZECZNIK PRASOWY: Jestem zmuszony zaciągnąć Chrisa z powrotem na plan. Jeszcze jedno pytanie.
- Czy Joker będzie jedynym czarnym charakterem w The Dark Knight? Czy możemy spokojnie potwierdzić Ryana Phillippe'a jako Harveya Denta i Philipa Seymour Hoffmana jako Pingwina/ Cobblepota?
CN: Wyszedł pan poza temat w ostatnim pytaniu!
- Wiem.
CN: Ależ mi przykro!
- Mój redaktor nalegał, abym zapytał.
CN: Zmarnowana szansa! Zmarnowana szansa!
- Przepraszam.
CN: Ma pan jeszcze jakieś pytanie?
- Czy mógłby pan wyobrazić sobie swojego Batmana współpracującego z Supermanem Singera? [Nolan śmieje się] Jeszcze jedno pytanie do skreślenia?
CN: Jeszcze jedno!
- O, rany.
CN: Jeszcze raz. Do trzech razy sztuka.
- Jak doszło do pańskiej współpracy z Davidem Goyerem nad Batman Begins?
CN: Wow. Na to pytanie z pewnością mogę odpowiedzieć. Po raz pierwszy spotkałem go przed kilkoma laty, wspólni przyjaciele poznali nas pewnego ranka podczas śniadania. Pamiętam pogawędkę z nim, podczas której wydał mi się interesującym gościem, a potem, po paru latach, zobaczyłem kilka z jego prac - zwłaszcza
Dark City. Byłem naprawdę pod wrażeniem pomysłów z tego filmu.
Kiedy szukałem kogoś, kto rzeczywiście znał świat komiksów - kto mógłby wskazać mi od czego zacząć i faktycznie pozwolić pójść we właściwym kierunku - David wydał mi się oczywistym wyborem. Ale był kompletnie zajęty, ponieważ za około siedem lub osiem tygodni miał rozpocząć produkcję filmu
Blade: Mroczna Trójca, który reżyserował.
Tak więc obaj wysuneliśmy kilka pomysłów. Wtedy on powiedział: "Słuchaj, możesz wziąść sobie te pomysły. Ja nie mogę napisać dla ciebie scenariusza. Jestem po prostu zbyt zajęty". I wtedy, po upływie tygodnia albo dwóch, przypuszczam, że zdał sobie sprawę, że nie może przegapić takiej okazji. Za bardzo kochał tę postać. Dlatego wrócił na bardzo krótko, na intensywny okres, w czasie którego omówiliśmy fabułę, a on napisał pierwszą wersję scenariusza. Musiał pracować bardzo, ale to bardzo, szybko. David jest bardzo szybkim pisarzem.
- Jasne, czytałem ten scenariusz. U jego podstaw widać tę silną koncepcję.
CN: Zgadza się. Zwłaszcza wiele frajdy przyniosło nam - i przynosi przy pracy nad
The Dark Knight - wykładanie pomysłów, zanim cokolwiek jest napisane. Po prostu rozmowa tylko o scenariuszu. Strasznie dobrze współpracuje się z Davidem.