Wywiadów ostatnio dużo, bardzo dużo. A Andy Kubert wcale nie próżnuje – udzielił kolejnej rozmowy serwisowi COMICON.com, w której poruszył sprawy związane z Mrocznym Rycerzem, jak i te bardziej osobiste. Wybrałem dla was najważniejsze fragmenty z tego wywiadu.
Wiemy, jak wiele zrobiono już dla komiksowej mitologii Mrocznego Rycerza. Jak trudno jest zdjąć tą otoczkę i zabrać postać na zupełnie nowy poziom? Jak starasz się podołać temu zadaniu w swoich rysunkach?
Kubert: Dobre pytanie. Zanim zacznę pracę, siadam i pojmuje to, co najbardziej lubię w postaci… staram się znaleźć element, który sprawia, że bohater jest dla mnie atrakcyjny. Myślę następnie jak uporać się z rysunkami… może zmienić nieco styl… może pójść nieco na łatwiznę w scenie z mnóstwem czarnych kształtów? Albo… może zrobić coś linearnego i pozostawić większość zobowiązań kolorom? Te rozważania zabierają mi dosłownie parę dni, jednakże w końcu jedynie siadam i zaczynam rysować. Dla mnie jest to najlepsza alternatywa. Robić tak, jak to widzę, bez żadnych myśli przed-medytacyjnych. Lubię spontaniczność… to coś w rodzaju eksperymentowania. Czasami jednak możesz mieć z tego mniej, aniżeli satysfakcjonujący rezultat. Ale przecież to cały urok tego rzemiosła.
Praca z Grantem Morrisonem
Kubert: Grant był osobą, z którą chciałem popracować w czasach, gdy byłem jednym z rysowników Marvela. Morrison pisał wtedy scenariusze do X-Menów. Gdy rysowałem 1602 Neila Gaimana był moment przerwy. Wspomniałem wtedy Mike’owi Martsowi, że bardzo chciałbym zrobić z Grantem chociaż jeden zeszyt X-Menów, jeśli byłaby taka okazja. Była takowa, ale musiałem wrócić do rysowania 1602.
Jedną z najlepszych serii, jaką czytałem kiedykolwiek, była WE3. Grant wraz z jednym z moich ulubionych i jednym z najlepszych artystów współczesnych czasów, Frankiem Quitely, uderzyli w sedno tematu. Obecnie kontynuują swoje dzieło w All-Star Superman.
Kocham scenariusze Granta. Nie poddają się formule ani nie są telegrafowane. Za każdym razem przychodzi z czymś nowym i zgoła innym… A to z kolei sprawia, że praca nad komiksem jest wyzwaniem i daje więcej frajdy!
Wpływy
Kubert: Zwykle zabieram z każdego stylu, jaki mi się spodoba, jakąś cząstkę i przywłaszczam ją sobie w swoich rysunkach w ten czy inny sposób. No dobra… Oto lista artystów obowiązujących (w tym miejscu zastrzegam, że nie potrafię zapamiętać wszystkich rysowników, którzy wywarli na mnie wpływ). Wpierw wspomnę o rysownikach komiksowych, tj. Joe Kubert, Hal Foster, Frank Frazetta, Alex Raymond, Milt Caniff, Russ Heath, Alex Toth, Neal Adams, Berni Wrightson, John Buscema, Kevin Nowlan, Mobius, Jim Lee, Frank Quitely, Mike Mignola, Al Williamson, Hitchy...
Artyści niezwiązani z komiksem… Joseph Clement Cole, Charles Dana Gibson, Albert Dorne, N.C. Wyeth, Andrew Wyeth, James Montgomery Flagg, Rembrandt, DaVinci oraz każdy, którego prace wiszą w Luwrze.
Źródło: COMICON.com