Każdy, orientujący się nieco w muzyce (a szczególnie w hip-hopie), zna inicjały Jay-Z, których używa znany raper Shawn Carter. Nikt nie mógł uwierzyć w jego emerytalne oświadczenie, jakie złożył w 2004 roku. Jednakże w erze, gdzie atleci pokroju Michaela Jordana zredefiniowali zwrot „przejście na emeryturę”, a muzyczny rynek aż prosi o takie gwiazdy jak Jay-Z, Carter nie musi szukać większych pobudek do powrotu na estradę.
To nie jest żart – Jay-Z wraca. Ważne jest jednak JAK WRACA.
14 listopada ukaże się pierwszy po ogłoszeniu emerytury album Jaya-Z pod tytułem „Kingdom Come”. Deja Vu? Tak jest. Jedną z głównych inspiracji Cartera do stworzenia nowej płyty było dzieło Marka Waida i Alexa Rossa sprzed ponad 10 lat, dziś uznawane za komiksowy kanon (polscy czytelnicy mogą się zapoznać z Kingdom Come dzięki wydawnictwu Egmont).
Dlaczego Kingdom Come? W ten sposób Jay-Z chciał ukazać swoje utożsamianie się z Człowiekiem z Stali, który w Przyjdźże Królestwo wraca ratować ludzkość przed nową generacją herosów po 10 latach ciszy. Podobnie jak Superman, Jay-Z przekroczył granice nieosiągalne dla normalnego człowieka i stał się uniwersalną siłą przeróżnych przemysłów, od muzyki po ubrania i na alkoholu kończąc.
'Take off the blazer/Loosen up the tie/Step inside the booth/Superman is alive!’, tak brzmi cytat z tytułowej piosenki na płycie “Kingdom Come”. Fani Uniwersum DC nie powinni się jednak spodziewać Jaya krzyczącego: "Shazam! Shazam! SHAZAM!" lub tworzącego utwór dedykowany fanom Batmana. Jednakże wybranie za tytuł Kingdom Come jest czysto alegoryczną sprawą. Każdy obecnie widzi schyłek epoki CD-ROMów oraz świt nowej generacji melomanów, ściągających swoje ulubione piosenki z iTunes wprost do iPodów czy też innych urządzeń tego typu. Kingdom Come nie uderzy wpierw na serwerach iTunes, a w rynek płytowy. To właśnie Carter może być człowiekiem, którzy ponownie przyciągnie ludzi do sklepów muzycznych i zarazem da nadzieje rynkowi płytowemu, tak jak miniseria Kingdom Come dla rynku komiksowego w 1996 roku.
Szczerze mówiąc, Jay-Z nie mogił wybrać lepszej inspiracji.
Źródło: CBR