BATMAN: DZIESIĘĆ NOCY BESTII
(Bohaterowie i Złoczyńcy DC – Tom 104)
Data wydania: 30 lipca 2025
Scenariusz: Jim Starlin
Rysunki: Jim Aparo, Dick Giordano, M.D. Bright, Dave Cockrum
Tłumaczenie komiksu: Robert Lipski
Tłumaczenie wstępu i materiałów dodatkowych: Kamil Śmiałkowski
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Ilość stron: 240
Wydawca: Hachette Polska sp. z o.o.
Wydawca oryginalny: DC Comics
Cena: 49,99 zł
W roku 1987, wkrótce po ukazaniu się na rynku komiksu „Batman – Rok Pierwszy”, prace nad przygodami o Batmana przejęła nowa ekipa twórców. Pod przewodnictwem Jima Starlina („Batman: Sekta”) i Jima Aparo („Batman and the Outsiders”), przy współudziale redaktora naczelnego i Bat-legendy Denny’ego O’Neila, zarówno Mroczny Rycerz, jak i drugi Robin – Jason Todd zaczęli nabierać mroczniejszego wymiaru, czego najlepszych przykładem jest czteroczęściowa historia zatytułowana „Dziesieć Nocy Bestii”!
W niniejszym tomie po raz pierwszy zebraliśmy pierwszą połowę opowieści o Batmanie stworzonych przez Jima Starlina i Jima Aparo, a także zeszyty zilustrowana przez Dicka Giordano („Detective Comics”), M.D. Brighta (Quantum & Woody”) oraz Dave’a Cockruma („Giant-Size X-Men”), jak również wstęp i posłowie traktujące o nowym podejściu do tej serii komiksowej w kontekście czasów, w jakich powstała.
Tom zawiera: Batman #414-423
Przed nabyciem najnowszego tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów DC: Bohaterowie i Złoczyńcy miałem pewne wątpliwości. A dokładniej dwie – pierwszą z nich były rozczarowujące lektury tytułów z Batmanem sprzed okresu, z którego komiksy z Mrocznym Rycerzem lubię najbardziej (tj. po roku 1986), druga to główny ilustrator zawartych tu zeszytów – Jim Aparo, za którego stylem rysunku nigdy nie przepadałem. Pomimo obaw zdecydowałem się na zakup i śpieszę donieść, że już pierwsze rozdziały omawianego albumu rozwiały moje wątpliwości. Tom 104. Dziesięć Nocy Bestii to bowiem zbiór komiksów, które dla każdego fana Człowieka Nietoperza powinny być pozycją obowiązkową!
Pierwsza rzecz, o którą martwiłem się niepotrzebnie to scenariusze. Sto trzeci tom kolekcji zbierający komiksy z Jokerem z lat 1973-1976 zestarzał się pod tym względem bardzo źle. Jak widać 11-12 lat różnicy to dla amerykańskiego komiksu superbohaterskiego zupełnie inna epoka. Jim Starlin – ikona branży, a także autor uwielbianej przeze mnie powieści graficznej Batman: Sekta – rozumiał postać Mrocznego Rycerza. Jego monologi i śledztwa pisał bardzo wiarygodnie, poważniej i mniej infantylnie od wielu twórców z tamtych lat. Choć historie obrazkowe wydawane w regularnych seriach w latach 80. wciąż pisane były z myślą o młodszych czytelnikach, lektura Batmanów Jima Starlina mimo upływu ponad trzech dekad nie powoduje u mnie poczucia zażenowania (poza jednym elementem, ale o nim za chwilę). Wręcz przeciwnie, nawet jako dorosły facet znalazłem w nich sporo rozrywki i kilka zaskakująco mocnych elementów fabularnych (pozostawianie zwłok w kontenerach na śmieci).
Druga sprawa, czyli rysunki Jima Aparo. Wielkim fanem jego prac nigdy nie zostanę, ale tak, jak zazwyczaj po prostu mi się nie podobały – szczególnie Batman-in-costume / Batman z profilu, poza tym uważałem je za zbyt proste i mocno przestarzałe – tak tym razem nie mam im praktycznie nic do zarzucenia. Pan Aparo chyba nigdy nie był w tak dobrej formie rysując przygody Zamaskowanego Krzyżowca w Pelerynie, albo nakładający tusz Mike De Carlo bardzo mu pomógł wykańczając jego plansze. Całość dopełniły kolory, za które odpowiadał Adrienne Roy, czyli kolejna legenda czasów wydawnictwa TM-Semic. Dla osób, które wychowały się na polskich wydaniach zeszytowych z lat 90. – tak, jak ja – album ten powinien trafić bez problemu, bo wizualnie prezentuje się jakby pochodził z tego okresu… bo właściwie pochodzi, po prostu wydawnictwo TM-Semic akurat te historie pominęło.
No właśnie – historie. Trafiło się tu kilka naprawdę ciekawych i przyziemnych opowieści z miasta Gotham. Tytułowe Dziesięć Nocy Bestii to bardzo fajne cztery odcinki nastawione na akcję, w których Batman i Robin po raz pierwszy spotykają śmiercionośnego KGBestię. Jeszcze lepiej wypadają prawie wszystkie otaczające je zeszyty (wyjątkiem jest jedna, silnie zakorzeniona w większe kosmiczne wydarzenia, w której komisarz Gordon zastąpiony jest morderczym androidem). Zdecydowanie najlepiej czytało mi się odcinki o Rzeźniku młodych kobiet. Historia ta otwiera run duetu Starlin-Aparo i znajduje swoje rozwiązanie w ósmym i dziewiątym zeszycie. Znajduje się tu również epizod, w którym Grotę Nietoperza odwiedza Nightwing, dzięki czemu czytelnik dowiaduje się jak w odświeżonym uniwersum DC doszło do pożegnania pierwszego Robina oraz warunki zrekrutowania nowego. Ostatni zeszyt z kultową już okładką Todd McFarlane’a to z kolei krótka opowieść, w której trzech policjantów dzieli się swoimi wrażeniami z kontaktu z Batmanem jednej nocy. Trzy różne perspektywy oczami zwykłych ludzi – to lubię.
Przymykając oko na kilka zbyt ekspresyjnych reakcji postaci (szczególnie gdy są zaskoczone, lub wkurzone) warstwę graficzną tego tomu oceniam na piątkę z plusem. Jej największy minus i wcześniej wspomniany element, który potrafi zażenować to design tytułowej Bestii – nie wiem co twórcy mieli w głowie i jak ten sadomaso dzikus przeszedł przez ręce Comics Code Authority, ale chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do jego komicznego wyglądu. Za ostatnie trzy z dziesięciu zawartych tu zeszytów odpowiadali kolejno: Dick Giordano, Mark Bright i Dave Cockrum – ich prace wypadają dla mnie nie gorzej, a może nawet lepiej od prac Jima Aparo, i co najważniejsze, nie różnią się od siebie stylem rysunku, dzięki czemu nie psuło to imersji w trakcie czytania ciągiem całego albumu.
104. tom kolekcji wzbogacono o sześć stron materiałów dodatkowych, na których znalazł się wstęp, notki twórców, kilka ciekawostek, szkiców oraz komentarz Denny’ego O’Neila, ówczesnego redaktora naczelnego. To dzięki niemu seria Batman w drugiej połowie lat 80. zaczęła wchodzić na poziom, który okazał się tak wysoki, że dzisiaj wydaje się wręcz nieosiągalny dla współczesnych twórców. Recenzowane wycinki z lat 1987-1988 nie są może wybitne, ani nawet bezbłędne (Starlin pomylił się między innymi z tym, którą ofiarą kontenerowego Rzeźnika była Kate Babcock – w pierwszym rozdziale była czwartą, później podawana jest jako piąta, z kolei podczas pościgu, który toczy się przed pierwszą w nocy jako jedną z przeszkód na drodze umieścił autobus szkolny pełny dzieci – what?), ale z czystym sumieniem oceniam je bardzo dobrze. Może to tzw. efekt better by comparison, ponieważ na tle większości tomów z Batmanem z lat 70.-80. (w tym poprzedniego) wydanych przez Hachette w tej kolekcji prezentuje się nad podziw dobrze. Stąd tak wysoka ocena.
Ocena: 5 nietoperków

Recenzował: Juby